Gastronomiczno-rozrywkowa mapa serca województwa śląskiego coraz bardziej pustoszeje. Z Katowic znika kolejny lokal z tradycjami - działająca od 12 lat popularna restauracja Pod Belkami. O decyzji właściciele z żalem poinformowali w mediach społecznościowych jeszcze przed świętami.
Czarna seria trwa. Z gastronomiczno-rozrywkowej mapy stolicy Górnego Śląska inflacja i drożyzna skutecznie ściarają kolejne punkty.
W listopadzie minionego roku Dominik Tokarski, właściciel popularnej miejscówki na Mariackiej - KATO - zdecydował się zamknąć bar. Przyczyn było kilka, do zmęczenia i problemów zdrowotnych dołączyły coraz wyższe rachunki.
W tym samym miesiącu pisaliśmy o tym, że Spiżowi, legendarnej dyskotece w Katowicach, grozi zamknięcie. Właściciel zamieścił wówczas na portalach ogłoszeniowych oferty najmu lokalu. Warunkiem utrzymania klubu było znalezienie nowego prowadzącego do 31 grudnia - do tego dnia właściciela wiązała umowa najmu z Opal Maksimum, właścicielem budynku przy Opolskiej 22.
Plan jednak nie wypalił. Sylwester 2022 w Spiżu był jednocześnie końcem jego historii. <<To już naprawdę koniec Spiżu. Sylwester 2022 zakończy historię dyskoteki>>
Obok miejsc z rozwiniętymi tradycjami, drożyzna dopada także raczkujące biznesy.
W grudniu właściciele działającej zaledwie 2,5 miesiąca katowickiej restauracji zamknęli ją z powodu niebotycznych opłat za prąd.
Lokal pojawił się w stolicy Górnego Śląska w połowie września. Wyróżniało go ciekawe menu - w ofercie, oprócz pizzy, znaleźć można było czebureki - chrupiące pierogi z mięsnym farszem. To tradycyjna potrawa wielu tureckich i mongolskich ludów, ale w Katowicach można było jej spróbować tylko w prowadzonej przez Ukraińców SOMI. <<Za drogi prąd, nie będzie czebureków. Lokal w Katowicach działał tylko 2,5 miesiąca>>
Teraz kolejny ceniony lokal w stolicy woj. śląskiego doczekał się zamknięcia. Tym razem padło na restaurację Pod Belkami, działającą tu od 12 lat, zlokalizowaną na rogu ulic Sokolskiej i Gustawa Morcinka na katowickiej Koszutce.
Z całego serca chcielibyśmy Państwu podziękować, że byliście z nami przez te 12 lat naszej działalności, jak i na starym miejscu (które często stali bywalcy wspominają), jak i w nowych belkach. Mamy nadzieję, że mile będziecie Państwo wspominać to miejsce, klimat, smaki i rodzinną atmosferę, co jak nam się wydaje, udało nam się przez te wszystkie lata wypracować - napisali właściciele na Facebooku.
Jednocześnie przedsiębiorcy zachęcają do wizyt w swojej drugiej restauracji - w Mikołowie.
Tradycyjnie już, pod smutnym postem internauci pozostawili mnóstwo komentarzy. Bije z nich żal, że z Katowic znika miejsce z "bardzo dobrą kuchnią i przemiłą obsługą":
Wielka szkoda, macie najlepsze obiady w Katowicach jakie jadłam.
Podjechałem wczoraj z nadzieją, że uda mi sie zjeść moje ulubione placki. A tu szok. Będę tęskinil za tym miejscem (...).
Jedno z naszych ulubionych miejsc… wielki smutek. Dużo miłych wspomnień związanych z tym miejscem i pyszne jedzenie. Wielka szkoda.
Powyższe przypadki dotyczą Katowic, ale inflacja dobija biznesy na terenie całego województwa śląskiego.
Niedawno smutna wiadomość dotarła spod Jasnej Góry: właściciele niewielkiego rodzinnego sklepiku Jork przy ul. Wieluńskiej 3 w Częstochowie postanowili zakończyć działalność. O decyzji poinformowali w nietypowy sposób. Przed wejściem do działającego ponad 30 lat sklepu zawiesili... klepsydrę. <<"Zabił go prąd". Właściciele rodzinnego sklepu o jego zamknięciu poinformowali... na klepsydrze>>
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.