Kariera

Drożyzna zagląda przedsiębiorcom w oczy. "Nie wiemy, jakie czeka nas jutro"

Author profile image 2023-02-06, Autor: Magdalena Zmysłowska

Od miesięcy inflacja wykańcza małe i średnie biznesy. Drożyzna nie wybiera - horrendalne ceny energii doprowadziły na przestrzeni 2022 roku do upadku wielu firm - zarówno tych z tradycjami, jak i dopiero "raczkujących". Rząd staje na głowie, żeby wesprzeć przedsiębiorców, ale nie zawsze antykryzysowe tarcze są wystarczającym orężem w nierównej walce z inflacją. Jak wyglądają nastroje w 2023 roku w województwie śląskim? Sytuację dla ŚląskiegoBiznesu.pl komentują lokalni przedsiębiorcy.

Reklama

Inflacja wykańcza biznes 

Czarna seria trwa. Kolejne firmy przegrywają nierówną walkę z inflacją, o czym informujemy notorycznie. Wśród nich znajdują się zarówno raczkujące biznesy, jak i "perełki" z wieloletnią tradycją.

problemem wciąż rosnących rachunków borykają się zarówno małe, jak i duże firmy z różnych branż. Szukanie oszczędności, ograniczanie i zmiana godzin otwarcia - to tylko "mniejsze zło", które spotyka obecnie przedsiębiorców, w obliczu całkowitego zamknięcia działalności.

Pierwsze sygnały napływały już na początku 2022 roku z jastrzębskiej piekarni Agata. 

Właściciel piekarni zdecydował się wówczas opowiedzieć publicznie o niespotykanych podwyżkach cen mediów.

Za gaz piekarnia płaciła w 2021 roku 91 tys. zł, a wg nowych cen w roku 2022 zapłaci ponad 350 tysięcy! Prąd również podrożał ponad trzykrotnie - pisaliśmy.

Bochenek droższy o 60 proc. albo zamknięcie piekarni

Jednym z rozwiązań, jakie piekarze brali pod uwagę, było podniesienie cen pieczywa.

Po uwzględnieniu bodźców inflacyjnych bochenek będzie kosztował 12 zł – szacował Mirosław Gniado.

Ale współwłaścicielka firmy, Danuta Gniado, wskazała wówczas, że samo podniesienie ceny pieczywa nie gwarantuje powodzenia. 

Po podniesieniu cen na bochenek będzie stać tylko zamożniejszych ludzi - mówiła żona piekarza.

Drugą opcją było zamknięcie piekarni i zwolnienie pracowników. Mirosław Gniado podkreślał, że tego nie chce robić, jastrzębska piekarnia działa do dziś. Ale nie wszystkie firmy mają tyle szczęścia.

Inflacyjna czystka trwa. Kolejne firmy znikają z mapy województwa

Nie sposób wyliczyć, ile firm zakończyło - czasem wieloletnią - działalność na przestrzeni ostatniego roku. Wystarczy wymienić choćby kultową piekarnię Czyż z Pszowa <<50-letnia tradycja przegrywa z inflacją. Kultowa piekarnia znika z mapy Śląska>>  czy prowadzony przez Ukraińców w Katowicach lokal SOMI, w którym przez niespełna kwartał można było spróbować czebureków - chrupiących pierogó z mięsnym farszem - tradycyjnej potrawy wielu tureckich i mongolskich ludów<<Za drogi prąd, nie będzie czebureków. Lokal w Katowicach działał tylko 2,5 miesiąca>>.

Inflacja nie odpuszcza

Jak na kolejne 12 miesięcy z inflacją zapatrują się przedsiębiorcy? Czy wszechobecna drożyzna i gigantyczne ceny energii nadal będą wykańczać firmy? I czy rządowe wsparcie w postaci mrożenia cen energii czy tańszego gazu dla biznesu pomoże?

O nastroje i prognozy na 2023 rok zapytaliśmy właścicieli lokalnych biznesów.

Piekarz: tańsze media - tańszy chleb

O cenach mediów i bieżącej sytuacji finansowej opowiada nam właściciel jednej z piekarni w regionie.

Aktualnie mamy podpisaną umowę na 3 miesiące, na stałą cenę gazu. Z tego co nam wiadomo, po tym czasie ma być taniej - opowiada nasz rozmówca.

Dodaje, że ceny pieczywa w poprzednim roku rosły, był to wzrost o ok. 2 zł brutto na chlebie i kilkanaście/kilkadziesiąt groszy na pozostałym pieczywie.

Jeśli ceny gazu/prądu rzeczywiście spadną to wówczas te ceny się utrzymają - wyjaśnia. 

Zaznacza, że oczywiście wpływ na cenę pieczywa ma także cena paliwa do samochodu, a nie tylko do użytkowania w samej piekarni.

Przypomnijmy, po tym, jak rząd zamroził taryfy za gaz dla obywateli, PGNiG OD, spółka z Grupy Orlen, ma ulżyć firmom. Obniżona cena paliwa gazowego dla małych i średnich przedsiębiorstw, które rozliczają się w oparciu o Cennik „Gaz dla Biznesu”, obowiązuje od 18 stycznia. Obniżka wyniesie 150 zł/MWh, czyli ponad 19% mniej.

Nasz rozmówca, zapytany o to, czy zamierza skorzystać z kolejnego rządowego wsparcia, przyznaje jednak, że póki co nie jest zorientowany w temacie. Szczegółów najnowszego rozwiązania nie zna także kolejna osoba, którą szczegółowo przepytaliśmy z prowadzenia biznesu w trudnych czasach. Pani Maria Pietruszka prowadzi w Wiśle restaurację Chata Olimpijczyka Jasia i Helenki oraz pensjonat Willa74

Miałam podpisane dobre, długofalowe umowy na starych warunkach. Na przełomie roku te umowy się skończyły - mówię o restauracji. Do końca grudnia wszystko funkcjonowało normalnie, ale jeśli chodzi o restaurację, byłam zmuszona do pomyślenia o alternatywnym źródle ogrzewania, bo mamy ponad 1000 m kubatury, a więc obiekt jest dość duży - wyznaje pani Maria w rozmowie z redakcją.

Restauratorzy ze Śląska: 80 tysięcy zł za gaz? Gwóźdź w trumnę

Szacuje, że przy braku alternatywnych rozwiązań, nowa cena gazu byłaby dla Chaty Olimpijczyka przysłowiowym gwoździem do trumny.

Kiedy obliczyłam nową cenę gazu, to o ile wcześniej w sezonie płaciłam miesięcznie 5-6 tysięcy, teraz - gdybym nic nie zrobiła - musiałabym zapłacić na poziomie 80 tysięcy złotych. Jak łatwo się domyślić - to wiązałoby się z natychmiastowym przekręceniem klucza - przyznaje nasze rozmówczyni.

Maria Pietruszka alternatywnych źródeł zasilania szukała już od września.

Koszt pomp ciepła był zabójczy - wynosił ponad 350 tysięcy zł. Dodajmy, że w okresie pandemii wzięliśmy kredyty, żeby utrzymać biznes, pracowników, jakość restauracji. Ostatecznie znalazłam piec jonowy, elektryczny - to inwestycja około 60 tysięcy złotych, czyli proporcjonalnie koszt inwestycji dużo niższy, a zużycie prądu - około 7% wyższe niż w przypadku prąd ciepła - opowiada właścicielka wiślańskich firm.

Podkreśla, że inwestycja wiąże się z ryzykiem.

Zainwestowaliśmy, pierwszy rachunek dopiero przed nami, ale wiem, że szacunkowo wyniesie około 15 tysięcy zł za miesiąc. A trzeba pamiętać, że mówimy o obiekcie ciężkim do nagrzania, drewnianym, z elementami kamiennymi, a nie o pomieszczeniu ocieplonym 20-centrymetrowym styropianem. Nie liczyłam się z aż tak wysokim kosztem za ogrzewanie elektryczne - mówi.

Pani Maria przyznaje, że gdyby nie rządowa tarcza mrożenia cen prądu, cena ogrzewania byłaby dwukrotnie wyższa - wówczas rachunek oscylowałby w granicach 35 tysięcy złotych miesięcznie.

Jeśli chodzi o gaz - czekamy na pierwszy rachunek. Jak dotąd nie było potrzeby sprawdzania, ile zużywamy na podgrzanie wody, ile na palniki, bo w kuchni wciąż zostały piece gazowe. Czekam na łagodny wymiar kary - śmieje się pani Maria. - Nie jestem w stanie oszacować zużycia gazu, dotąd koszt był raczej stały.

Restauratorka: ceny wzrosły "kosmetycznie - o inflację"

Właścicielka restauracji wyjaśnia, że typowa kuchnia wiślańska, serwowana w restauracji, wymaga sporych nakładów gazu.

Wydawałoby się, że zwykłe placki z tanich przecież ziemniaków można wyprodukować równie tanim kosztem. Ale koszty wytworzenia dania tak wzrosły, że - przeliczając same styczniowe podwyżki: prąd gaz, ZUS - rok do roku, powinnam podnieść ceny o 60%. Czyli te placki, które dziś kosztują około 30 zł, powinny już kosztować około 50 zł - podlicza pani Maria.

Restauratorzy z Wisły: Balansujemy na krawędzi. Nie wiemy, jakie będzie jutro

Póki co, ceny w Chacie Olimpijczyka wzrosły "kosmetycznie" - o inflację. W restauracji pracuje 20 pracowników, właścicielka przyznaje, że przy tak ogromnych kosztach prowadzenia biznesu "nie ma co poczarować".

Balansujemy na krawędzi. Czy decyzje są dobre czy złe - to się okaże. Czas zweryfikuje - mówi.

Drugi z prowadzonych przez Marię Pietruszkę obiektów - pensjonat Willa 74 - architektonicznie jest przeciwieństwem Chaty Olimpijczyka. To ponad 600-metrowy, nowo postawiony budynek, z czterokrotnym systemem uszczelniania okien, ocieplony 20-centrymetrowym styropianem, z kotłownią za 250 tysięcy na pompy ciepła. Na ogrzewanie budynku właściciele przeznaczają miesięcznie 3-3,5 tys. zł - to cena prądu. Gaz używany jest tu wyłącznie w jednej kuchence z czterema palnikami.

Na tych palnikach robię rano wyłącznie jajka na śniadanie. A samego rachunku przyszło 200 zł - śmieje się pani Maria. - Co będzie z 12 stanowiskami do gotowania w Chacie Olimpijczyka?

Pani Maria podkreśla, że łatwo z biznesu nie zrezygnuje, ale przetrwanie w dobie kryzysu w dużej mierze zależy od tego, czy klienci przełkną nieuniknione podwyżki.

Aktualnie istotne jest dla nas, żeby wynagrodzić pracowników, zapłacić podatki i przetrwać. Nie liczymy zysków, ważne, żeby było na spłacanie kredytów - to priorytet. Żyjemy w takich czasach dla biznesu, że zwyczajnie nie wiemy, co nastąpi następnego dnia - przyznaje pani Maria.

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 505

Prezentacje firm