Działasz w branży fotowoltaicznej? Masz do zaoferowania świetne produkty, ale nie jesteś w stanie zdobyć klientów? Przeczytaj pewną prawdziwą historię i zobacz, przed jakimi dylematami stoją potencjalni prosumenci. Z czym mają największe problemy? Pomóż im je pokonać, a odniesiesz sukces.
Fotowoltaika bije rekordy popularności. Co rusz opinia publiczna słyszy o kolejnych rekordach zamontowanych instalacji. W tysiącach liczone są też firmy oferujące montaż paneli w domach. Klienci mają tym samym do wyboru mnóstwo ofert. Ale to niekoniecznie przybliża ich do decyzji zakupowej.
Olx, który również uruchomił dział dedykowany fotowoltaice, przytacza tu prawdziwą historię pewnego małżeństwa z Poznania, które postanowiło zostać prosumentami, czyli mówiąc wprost, domowymi producentami energii. Z historii dowiemy się, w jaki sposób szukali instalacji fotowoltaicznej, jakie przeszkody napotkali po drodze i co najważniejsze - jakie wsparcie okazało się dla nich kluczowe przy podejmowaniu decyzji.
Oczywiście, ktoś powie, że droga, jaką pokonali poznaniacy niekoniecznie będzie się pokrywać z realizacją planu przez kogoś innego, tym niemniej warto pamiętać, że niezależnie od miejsca zamieszkania, wieku i innych zmiennych ludzie poszukujący fotowoltaiki z dużą dozą prawdopodobieństwa przechodzą przez podobne etapy.
Nasi bohaterowie myśleli o instalacji fotowoltaicznej od kilkunastu miesięcy.
- Ten temat krążył wokół nas. Widzieliśmy je na wielu budynkach, pojawiały się na dachach domów naszych sąsiadów i coraz bardziej skłanialiśmy się do tego, żeby podjąć decyzję o założeniu własnej - mówią.
Bohaterka zaznacza, że nie jest osobą, która decyzje o inwestycji podejmuje na kolanie, ale nie jest też typem profesjonalnego amatora...
- Nie studiuję każdego możliwego opracowania, żeby potem egzaminować potencjalnych wykonawców z różnic między panelami polikrystalicznymi i monokrystalicznymi :) Lubię wiedzieć tyle ile muszę, ale nie udaję, że jestem znawczynią tematu. Zauważyłam też, że nie korzystam z kalkulatorów, symulacji i innych tego typu udogodnień. Może dlatego, że brałam kiedyś kredyt hipoteczny i od tego czasu mam umiarkowany stosunek do symulacji kosztów i zysków... Poza tym mam mieszane uczucia, gdy czytam: „jedyna pewna inwestycja”, „masz dość wysokich rachunków?”, albo „chcesz zacząć zarabiać?”. Jasne, że chcę, ale przede wszystkim chciałabym, żeby było porządnie i żebym nie czuła się głupio, że czegoś nie rozumiem i nie umiem ogarnąć (na przykład kontaktu z dostawcą energii, gdy muszę zmienić umowę z jednej na drugą) – opowiada pani z Poznania.
Małżonkowie przyznają, że w podjęciu decyzji o założeniu fotowoltaiki na dachu pomogło im kupienie pojemnika na zbieranie deszczówki. Po pierwszych opadach, kiedy pojemnik napełnił się wodą i mogli odkręcić kranik i napełnić konewkę, poczuli jak bardzo racjonalnie można działać i jak ogromną daje to satysfakcję.
- W tym przypadku ważniejsze jest dla nas oszczędzanie wody, niż oszczędzanie na wodzie (rachunki). To właśnie ten pierwszy krok w stawaniu się eko spowodował, że nabraliśmy ochoty na więcej. Skupiliśmy naszą uwagę na fotowoltaice - mówią.
Zaznaczają, że początek inwestycji nie był łatwy. Wiedzieli już na 100% co chcą, ale zupełnie nie wiedzieli, z kim mogą to zrobić.
- To trochę jak szukanie wykonawcy budowlanego - nie wiesz kogo wybrać, bo nie wiesz komu możesz zaufać. Instalacja jest poważną inwestycją - nie tylko finansową - to instalacja elektryczna, która ma nam służyć na lata, ma być bezpieczna i ma przynosić wymierne efekty - zauważają.
Popularność instalacji z fotowoltaiką spowodowała wysp firm, które taką usługę oferują. Sponsorowane posty, reklama w internecie, ulotki w skrzynce na listy czy wreszcie konsultanci, którzy pukają do drzwi... To wszystko dało naszym bohaterom nam wyraźny sygnał, że temat jest „gorący”, ale dalej brakowało wskazówek – kogo wybrać? Na podstawie jakich parametrów ocenić, że dany wykonawca się zna, zrobi to dobrze, pomoże rozliczyć programy finansowania i poprowadzi cały proces zgłaszania, przepisywania umów z dostawcą energii.
- Teoretycznie oferuje to każdy, ale z kim nam będzie najbardziej po drodze? Kto się nami zaopiekuje na każdym etapie realizacji tej inwestycji, a nie tylko do momentu montażu paneli na dachu? W przypadku inwestycji drogich i skomplikowanych, a jednocześnie popularnych (firmy montujące powstają jak grzyby po deszczu) - najważniejsze jest dla mnie zaufanie i sprawność operacyjna. Mniej mnie interesują dane techniczne (mniej nie znaczy wcale!), czy to, że instalacja będzie stówkę tańsza - ja chcę mieć w całym procesie pewność, że wiem, co się dzieje na każdym etapie. Od początku do końca chcę wiedzieć, co mnie czeka, co muszę zrobić ja, co zostanie zrobione za mnie, ile trzeba czekać, jakie są potencjalne zagrożenia, kto może mi pomóc itd. Nie zarządzam procesem, ale mam nad nim kontrolę – zauważa poznanianka.
Poznaniacy nawiązując do zaufania, o którym mówili w etapie II, mają też na myśli zaufanie wobec wykonawcy w zakresie dostosowania instalacji do ich potrzeb. Drugim ważnym aspektem jest optymalne rozłożenie instalacji w taki sposób, żeby była wydajna, czyli żeby miała optymalne warunki (nasłonecznienie, brak zacienienia).
- To było dla nas zaskakujące, kiedy na dachach naszych sąsiadów zaczęły pojawiać się instalacje w różnych konfiguracjach... Inne liczby paneli, rozłożone w różny sposób - choć nasłonecznienie dachów jest u nas wszystkich identyczne lub prawie identyczne. Wnioskowaliśmy z tego, że do każdego z naszych sąsiadów przyszła inna firma, inaczej to wyliczyła, inaczej skonfigurowała. Z jednej strony rozumiemy, że zapotrzebowanie w każdym przypadku może być inne, ale nie mogliśmy znaleźć jakiegoś konkretnego punktu odniesienia i to było frustrujące... - dzielą się swoimi spostrzeżeniami.
Stąd stojąc przed wyborem wykonawcy nasi bohaterowie poszli za głosem rozsądku i wybrali firmę, w której znali konkretną osobę - eksperta, któremu mogli zaufać.
- Można śmiało powiedzieć, że chcieliśmy współpracować z konkretną osobą, nie z konkretną firmą. I to był trafny wybór. Po pierwszej rozmowie nie szukaliśmy dalej. Nie ściągaliśmy innych ofert z rynku, nie porównywaliśmy parametrów, głównie z dwóch powodów. Nie znamy się na tym i nie mamy czasu na zgłębianie tematu, zresztą nawet gdybyśmy go mieli i tak nasze zestawienia byłyby jak porównanie modeli samochodów czy lodówek - można je zestawić w ramach jakichś kategorii, ale i tak każdy model ma inne parametry – uważają.
Cały proces stawania się prosumentem z własną instalacją fotowoltaiczną opiera się na wielu czynnościach, przy czym montaż paneli wydaje się być z nich najłatwiejszy. Panowie wchodzą na dwa dni - większość pracy wykonywana jest na zewnątrz, na dachu. Elektryk instaluje w domu „mózg instalacji” czyli falownik. Jego zadaniem jest kontrola przepływu energii oraz zmiana wytworzonego prądu stałego na zmienny.
Na efekty przyjdzie jednak poczekać. Wszystko, co zostało zamontowane nie będzie uruchomione tego samego dnia. Urządzenia pozostają w trybie „stand by” dopóki dostawca prądu, a dokładnie operator systemu dystrybucji nie wymieni licznika na licznik dwukierunkowy. A na to ma całe 30 dni od momentu, kiedy ktoś - Ty albo firma od fotowoltaiki - złoży odpowiedni wniosek.
Jedno jest pewne - w procesie stawania się prosumentem nic nie dzieje się samo. Wszystko trzeba popchnąć, wysłać, otrzymać, zeskanować, wydrukować.
- Wszystkiego trzeba dopilnować. Wytyczne, co i na którym etapie należy zrobić otrzymaliśmy rozpisane na kartce A4. I to było ok! Jednak sama forma pozostawiała wiele do życzenia. Tekst od góry do dołu - szczegółowo ze wskazaniem nazw dokumentów otrzymywanych, wysyłanych, przesyłanych w każdym możliwym kierunku... Często dokumentów o podobnych nazwach, trudnych do rozróżnienia. Kilka razy musiałam sprawdzać, czy załączam właściwy dokument i wysyłam go we właściwe miejsce – opowiada poznanianka.
Dodaje, że ostatecznie rozrysował to po swojemu i dopiero wtedy cały proces zaczął być dla niej jasny.
- Okazało się, że to wcale nie takie skomplikowane, jak mi się na początku wydawało. Musiałam tylko to sobie przetłumaczyć na prosty język. Dobra rada dla firm - jeżeli chcecie klientowi ułatwić życie, musicie mieć na uwadze, że nie mówi on Waszym językiem oraz nie odkoduje informacji podanych, tak jakbyście je przekazywali koledze po fachu – mówi nasza bohaterka.
Wspomina, że pomimo tak wielu otrzymanych informacji nie miała poczucia, że wie co się dzieje.
- Było to dla mnie o tyle istotne, że okres oczekiwania na ruch ze strony operatora lub dostawcy prądu mógł trwać nawet do 30 dni. Czyli w pierwszych 30 dniach przychodzi ktoś do wymiany licznika, w kolejnych 10 dniach przychodzi potwierdzenie wymiany - pocztą tradycyjną na adres korespondencyjny. Gdy sprawa z operatorem jest zakończona, przechodzimy do dostawcy... - wylicza poznanianka.
U dostawcy trzeba złożyć kolejny wniosek - teoretycznie na stronie, choć bardzo trudno go tam znaleźć. Zakładka konta, kolejna zakładka, dokumenty do pobrania, szukanie spośród wielu podobnych. Potem już wydrukowanie, podpisanie i zeskanowanie.
- Zaczęliśmy się z mężem zastanawiać, dlaczego nie można tego zrobić prościej? Zapomnij o poczcie i mailu - wejdź na stronę, wejdź na czat i wrzuć skan konsultantowi. A on już będzie zobligowany tu i teraz, ekstra szybko - zarejestrować zeskanowany dokument! - zastanawiają się małżonkowie.
Wskazują, że wniosek prosumenta jest dokumentem bardzo ważnym. Daje zielone światło, by dostawca prądu w ciągu kilkudziesięciu dni przesłał umowę - pocztą tradycyjną - w dwóch egzemplarzach do odesłania pocztą tradycyjną na wskazany adres. Rozciąganie w czasie spowodowane jest tym, że na każdy ruch operator lub dostawca ma od kilku do kilkudziesięciu dni. Wtedy sytuacja wygląda tak, że instalacja jest - prąd się generuje, słońce świeci, ale sama procedura trwa nadal...
Bohaterowie zamierzają skorzystać z programu Mój Prąd. Wiedzą, że dofinansowanie sprawi, iż instalacja zwróci się szybciej i szybciej zaczną na niej zarabiać.
- Dziś jednak wiem już, że Mój Prąd to pieniądze, które po prostu mogą się skończyć - pula się wyczerpie i już. Dlatego czekam na uruchomienie nowego programu, póki co korzystam jeszcze z ulgi termomodernizacyjnej. Tak czy inaczej - wszystko miało być jak w zegarku, ale nie zawsze tak jest... - wspomina bohaterka.
Podaje kilka przykładów. Mając od kilku tygodni na dachu instalację wciąż nie miała jej uruchomionej. Chciała się więc dowiedzieć, na jakim etapie jest jej sprawa:
- Chcę się na przykład dowiedzieć, czy pan od wymiany licznika przyjdzie w tym tygodniu, czy w tym miesiącu. Z przemiłą panią na infolinii nawiązujemy relację - tak się dzieje, jak dzwonisz raz na tydzień - żartujemy, wymieniamy prognozą pogody i pani bardzo chce mi pomóc, ale jest w szponach systemu i jedyne co może zrobić to przeczytać komunikat, który system pokazuje – mówi poznanianka.
Inna sytuacja. Montażysta bez zapowiedzi pojawił się, by wymienić licznik na dwukierunkowy.
- Robi to szybciutko, tak, że prawie tego nie zauważam, bo nie wiem, kiedy przyjdzie. A prąd wyłącza mi na chwilę akurat w momencie, gdy prowadzę jedno z ważniejszych w tym roku spotkań na Zoomie... - opowiada bohaterka.
Z perspektywy wie, że było warto czekać. Montaż licznika dwukierunkowego okazał się najważniejszym etapem, bo oznaczał, że wyprodukowany w domu prąd trafia wreszcie do sieci.
- Później firma pomogła mi zgłosić instalację. Wśród różnych dokumentów, przez które musiałam przebrnąć był wniosek prosumenta o rozliczanie przez firmę X usługi kompleksowej. Trzeba było uzbroić się w cierpliwość, mieć świadomość, że żadna informacja nie przyjdzie sama, o każdą trzeba poprosić telefonicznie lub mailowo. W całej ścieżce warto też zadbać o dowody nadania korespondencji. Cały proces nie jest trudny, choć mogłabym się w nim bardziej komfortowo czuć. Żeby tak się stało, na każdym jego etapie wolałabym widzieć, co mnie czeka, widzieć pasek postępu – mówi poznanianka.
Zauważa, że choć fotowoltaika rozwija się w imponującym tempie, montaże przebiegają sprawnie, to największym wyzwaniem, z jakim musiała się zmierzyć z mężem, była przysłowiowa „papierologia” u operatorów i dostawców.
- Dziś czerpiemy energię z naszego systemu. I nie żałujemy :) Był to świetny pomysł, który udało nam się wprowadzić w życie. W samym procesie pewnie wiele byśmy poprawili, ale teraz mamy niezłą satysfakcję... Wygrzewając się na słońcu w ogródku, czujemy, że oszczędzamy nie tylko pieniądze, ale też piękną naturę dookoła nas :) - kończą.
Wybory samorządowe 2024. Frekwencja w Śląskiem na godzinę 12.00
1505Wybory samorządowe 2024. Tak wygląda podział mandatów w sejmiku województwa śląskiego
1488Sejmik Śląski po wyborach 2024: tak oficjalnie wygląda podział mandatów
470Akcja przeciwpożarowa w KWK Budryk. Wycofano ponad 100 górników
4233,3 tys. pasażerów postawiło w marcu na Max Bilet Kolei Śląskich
402Wybory samorządowe 2024. Frekwencja w Śląskiem na godzinę 12.00
+6 / -0Ślōnskŏ godka po pierwszym czytaniu w Sejmie. "Psy szczekają, karawana jedzie dalej"
+4 / -13,3 tys. pasażerów postawiło w marcu na Max Bilet Kolei Śląskich
+2 / -0Sejmik Śląski po wyborach 2024: tak oficjalnie wygląda podział mandatów
+2 / -0OFE czy tylko ZUS? Okno transferowe otwarte, ale tylko do lipca
+1 / -0Śląskie na podium zaległości wobec fiskusa. Wyżej tylko mazowieckie
1Lokalny biznes na Śląsku – 5 kroków, które pomogą Ci promować firmę
0Związkowcy chcą dalszego mrożenia cen prądu. "Wszystko jest mgliste"
0JSW: będzie więcej węgla koksowego z kopalni Budryk
0Budowa sieci ładowania elektryków znacząco przyspieszy. W życie wchodzą nowe unijne przepisy
0