Z Michałem Domogałą spotykamy się na polu w Siemianowicach Śląskich, należącym do Śląskiego Klubu Golfowego, największego tego typu klubu na Śląsku i jednego z większych w kraju.
Tomasz Raudner, ŚląskiBiznes.pl: Ilu członków liczy klub?
Michał Domogała, Śląski Klub Golfowy: Klub liczy około 380 członków. Mamy graczy ze Śląska, ale wielu jest spoza województwa. Z Łodzi, Opola. Ich liczba zwiększa się z roku na rok, mimo że powstają na Śląsku nowe pola golfowe. Można więc powiedzieć, że golf się rozwija w Polsce, a na Śląsku nawet bardzo.
Z czego pana zdaniem wynika wzrost popularności golfa?
Ludzie poznają go i się w nim zakochują. Golf jest sportem niebezpiecznym, bo uzależnia. Człowiek jak zaczyna grać w golfa, to potem myśli jak mniej pracować, jak więcej wyjeżdżać na golfa, jak być zimą zagranicą, żeby grać w golfa. Wszystko jest podporządkowane golfowi. Ja mówię, że czasem narkotyki mniej uzależniają, niż golf. Golf bardzo uzależnia.
Czyli rekomendowałby pan grę w golfa osobom, które są już ustawione życiowo? Czy jest to sport dla całych rodzin?
Nie, trzeba zaczynać od dziecka. Tak, jak z każdym sportem trzeba zaczynać od małego. Dzieci bardzo szybko uczą się prawidłowych ruchów, prawidłowych uderzeń. To widać po ich grze. W tej chwili w naszym klubie, jak mamy mistrzostwa, to młodzież zwycięża, a nie starsi. A gros z nas zaczynało grać w golfa późno. Także trzeba zaczynać młodo. A jak dzieci grają i rodzice, to jest zabawa dla całej rodziny.
A pan kiedy zaczął grać i się uzależnił?
Bardzo późno, dwanaście lat temu. Moi wszyscy przyjaciele już grali w golfa, nie mogli mnie przekonać. Mówię: co to za sport? Taki wolny, jakieś chodzenie. Mówię, że muszę uprawiać sport, który mnie zmęczy, skatuje, ze mnie musi się pot lać, to wtedy jest sport. A takie chodzenie to nie sport. Tak uważałem. Kiedyś byłem w Austrii. Spotkałem pro (zawodowca) z RPA. Było pole golfowe. On nas uczył gry. Z żoną i przyjacielem stawialiśmy pierwsze kroki.
Zrobiliśmy Zieloną Kartę, wróciliśmy do Polski i stopniowo golf zaczął nas wciągać. Wtedy skończyły się tenis, jazda konna, narty. Mamy dom w górach obok wyciągów, a nie jeździmy. Byłoby to zbyt niebezpieczne, bo jeśli coś by nam się stało, nie moglibyśmy grać w golfa. Także zaczęło się szaleństwo na punkcie golfa. Dziś z żoną gramy tylko w golfa, to jedyny sport, jaki nam został. Takie myślenie się zaczyna. Chore. (śmiech)
Co pana zdaniem jest takiego ujmującego w golfie?
Golf można uprawiać samemu. Owszem, na nartach też można samemu jeździć, ale to coś innego. Można iść samemu na pole. Cisza, spokój. Trzy, cztery godziny wśród zieleni. Można iść tysiąc razy tym samym polem, a za każdym razem coś innego się dzieje. Zawsze inne decyzje trzeba podejmować. Raz jest wiatr, raz go nie ma. Raz jest mokro, raz jest sucho. Raz trzeba wybrać taki kij, raz inny. Non stop trzeba podejmować decyzje. A jak się podejmie złą, od razu człowiek jest ukarany. I to jest właśnie piękne w golfie.
Czy pana zdaniem to jest jeden z powodów, dla których golf przyciąga ludzi biznesu, którzy na co dzień muszą podejmować decyzje, podejmować ryzyko?
Bardzo dużo ludzi prowadzących biznesy gra w golfa. Podobnie w golfa gra dużo osób pracujących w firmach. Wiele zależy od tego, jaka jest organizacja klubu golfowego. Są kluby bardzo drogie, z wysoką składką, niektórych ludzi na to nie stać. W wypadku siemianowickiego klubu, który jest stowarzyszeniem, składka jest niska. Jeśli powiem, że roczna składka na małżeństwo wynosi trzy tysiące zł, gdzie można grać od wczesnej wiosny do później jesieni, to przeliczając na przejścia przez pola wychodzi na to, że golf jest tańszy od tenisa, squasha, nart. My nie zarabiamy na składkach, wszystko idzie w utrzymanie pola, w sprzęt, w inwestycje.
Wrócę jeszcze do swojego pytania – czy fakt, że biznesmen musi podejmować decyzje, myśleć kilka krotków wprzód, obierać strategie, daje mu predyspozycje do bycia dobrym golfistą? Czy nie ma to znaczenia?
Na pewno większe predyspozycje do bycia golfistami mają sportowcy z innych dyscyplin. To widać na polu. Hokeiści – mamy reprezentantów Polski. Piłkarze bardzo szybko dobrze grają w golfa. Bardzo dużo sportowców po zakończeniu kariery zaczyna grać w golfa.
Będę się jeszcze trzymał wątku biznesowego. Czy jest tak, że biznesmeni spotykają się na partyjce golfa również po to, by omówić jakiś biznes?
Bardzo często się tak zdarza. Mamy tak zwany 19. dołek. Po skońćzeniu 18. dołka siadamy w naszej restauracji i rozmawiamy. Na tematy biznesowe, omawiamy kolejne wyjazdy, w tym zagraniczne. Biznes i golf idą w parze, to na pewno.
Zostaśmy przy biznesie, ale w innym kontekście. Czy sąsiedztwo pola golfowego wpływa na atrakcyjność terenów wokół?
Tak. Tereny zyskują na atrakcyjności, zresztą tak się dzieje na całym świecie. Wokół pól powstają domki, apartamentowce. Miasto Siemianowice Śląskie sprzedawało wcześniej działki w tej okolicy za około 250 zł/m kw, a urosło do ponad 400 zł/m kw.
Rzeczywiście, kiedy popatrzy się wokół, widać, że domków przybywa.
Przybywa, a kolejne tereny są już sprzedane.
A zauważył pan zainteresowanie branży hotelarskiej czy gastronomicznej?
Nie. U nas nie ma turystyki golfowej, która występuje na północy Polski. Tam bardzo się rozwinęła, ponieważ tam przyjeżdża bardzo wielu golfistów z krajów skandynawskich. Oni są przyzwyczajeni do zupełnie innych cen za noclegi, alkohol, posiłki. Tam niesamowicie pola zarabiają na usługach okołogolfowych.
Chciałbym wrócić do tematu, który pan zasygnalizował, mianowicie popularności golfa. Na świecie jest to sport masowy, mówi się nawet, że przebił piłkę nożną. Dlaczego w Polsce, choć ta popularność rośnie, wciąż nie jest zbyt duża?
Popularność golfa rośnie w Polsce, i to bardzo. Widać to po ilości wybudowanych pól golfowych. Jeśli chodzi o Śląsk, to powstało piękne pole w Bytomiu. Prześliczne, dziewięciodołkowe, na hałdach. Również dziewięciodołkowe powstało w Mikołowie, kolejnych 9 dołków jest dobudowywanych. Bardzo blisko mamy do Czech. Ten kraj słynie z dużej liczby golfistów, na bardzo dobrym poziomie. W Polsce w minionej epoce pole było pod Warszawą. Na Śląsku nie było wcale, kilka dołków mieli golfiści na lotnisku w Katowicach i tam grali. A Czesi mieli pola od dawna.
Tak więc przybywa pól, rośnie liczba członków, a co jest ciekawe - raz w roku organizujemy dzień golfa. Każdy, kto chce, może przyjść, zagrać. Dajemy sprzęt, nasi pro uczą gry i tym sposobem powoli przyciągamy kolejnych graczy. Zresztą widać, że pomimo tworzenia kolejnych pól liczba członków na każdym z nich wzrasta.
Gdyby taka osoba jak ja, która nie miała nigdy do czynienia z golfem poza grą na konsoli, chciała zagrać. Co powinna zrobić? Czy musi mieć sprzęt? Czy wystarczy, że się zgłosi i powie, że chce zagrać?
W przypadku pana to powiem, że wystarczy zapisać się na krótki kurs golfa, który potrwa 10 – 12 godzin. W razie czego sprzęt można u nas wypożyczyć. Nie trzeba od razu kupować. Albo można na początek kupić tanio używany.
Tanio, czyli za ile?
Stoi u nas torba z niemal kompletem kijów za 1000 zł.
To jest tyle, co czasem pół roweru, czy jedna narta.
Tak jest, więc wcale nie potrzeba dużych pieniędzy, żeby zacząć grać.
Dziękuję za rozmowę
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.