Koronawirus a biznes

JSW: pracownicy alarmują, że pomiary temperatury to farsa. Co na to spółka?

2020-03-16, Autor: Tomasz Raudner

Totalny chaos, farsa – tak o prowadzonych przez Jastrzębską Spółkę Węglową pomiarach temperatur pracowników informują nas Czytelnicy. Spółka rozumie irytację pracowników, ale przekonuje, że to najlepsza metoda ograniczania ryzyka epidemicznego w firmie zatrudniającej ponad 20 tys. osób.

Reklama

Minister zdrowia, Główny Inspektor Sanitarny, epidemiolodzy co rusz przypominają, żeby unikać skupisk ludzi, zachować co najmniej metr odstępu od drugiego człowieka, by uniknąć zarażenia się koronawirusem.

Kopalnie są takimi zakładami, w których często zbierają się dziesiątki, a nawet setki osób. Dlatego społki węglowe podejmują działania mające ograniczyć ryzyko zarażenia się pracowników. Taką metodą są np. badania temperatury pracowników JSW. Dostajemy jednak sygnały, że sposób prowadzenia badań jest chaotyczny i wręcz potęguje ryzyko, zamiast minimalizować. Czytelnicy dzwonią do nas w tej sprawie, 13 marca dostaliśmy także na skrzynkę alertową wiadomość, którą przytaczamy w całości:

Totalny chaos z badaniami w JSW?

„Dzień dobry. Jestem pracownikiem KWK Jas-Mos. Od wczoraj prowadzone są pomiary temperatury pracowników wchodzących na teren zakładu, jednak jest to robione w sposób bardzo chaotyczny, bez zachowania zasad bezpieczeństwa...

Pracownicy dosłownie „kotłują się” w korytarzu na bramie głównej, pomiaru dokonują pracownicy ochrony, używając tylko rękawiczek, nie posiadają masek. Mają problem z poprawnym zmierzeniem temperatury, bo używają ogólnodostępnych termometrów i pomiary są niedokładne. W moim przypadku i kilku osobom kolejnym termometr wskazał „High” co oznacza przekroczenie skali (nie było nawet wskazania liczbowego), zostałem cofnięty na bok wraz z kilkoma kolejnymi pracownikami, po chwili kolejny pomiar wskazał „Low” co oznaczało temperaturę poniżej skali pomiaru, ze skrajności w skrajność, pomiary prowadzone w taki sposób nie mają najmniejszego sensu...

W międzyczasie Pani z ochrony biegała z termometrem do innych pracowników ochrony co w ogóle oznaczają te wskazania, widać, że nie zostali odpowiedni poinstruowani jak dokonywać pomiarów. Na jednej z wcześniejszych zmian w tłumie ludzi był pracownik z temperaturą ok. 39 stopni, został po pomiarze poproszony do udania się do namiotu służb medycznych stojącego przy wejściu i tam miał dostać dalsze wskazówki, bo na teren zakładu nie mógł wejść, ale namiot stał pusty, więc zdezorientowany pracownik wrócił do domu... Totalny chaos. Pozdrawiam, pracownik JSW.”

JSW odnosi się do krytyki

O wyjaśnienia zwróciliśmy się do spółki. Dziś do maila odniósł się Sławomir Starzyński, rzecznik JSW.

- Dyrektorzy kopalń dostali polecenia, aby maksymalnie ułatwić pracownikom przejście kontroli. Ale nasz apel do pracowników jest też taki, aby się nie tłoczyli. To niczego nie przyspiesza, a przeciwnie, rodzi niebezpieczeństwo zarażenia, gdyby w tym gronie był nosiciel wirusa – mówi rzecznik dodając, że dokładnie taka sama sytuacja jest w przypadku wyjazdu z dołu, kiedy górnicy narzekają, że jest tłok przy windach.

- My możemy tylko apelować, by górnicy czekali spokojnie na pomiar bez robienia tłoku - mówi.

Wyjaśnia, że zostały podjęte działania w kopalniach polegające m.in. na przesunięciu godziny zdjazdów dla firm zewnętrznych, o ile to jest możliwe ze względów technicznych i bezpieczeństwa. Chodzi o to, aby w jednym czasie przy windach było mniej osób. Nie zawsze udaje się rozłożyć zjazdy w czasie, gdyż, jak mówi rzecznik, są pewne stanowiska, na których praca musi być rozpoczęta w momencie, kiedy pozostali rozpoczynają robotę.

Uciążliwości są nieuniknione

- Wszystko zależy od sytuacji w konkretnej kopalni, decyzje podejmują poszczególni dyrektorzy. Oni starają się stworzyć takie warunki, które byłyby najmniej uciążliwe. Natomiast jedno jest pewne. Przy takich kontrolach nie da się uniknąć uciążliwości. Apelujemy do pracowników o zrozumienie.

Kontrole nie są po to, by komuś uprzykrzać życie, one są w interesie pracowników, by zidentyfikować osoby mogące zarażać innych – mówi Sławomir Starzyński.

Od siebie dodaje, że spotkał się z zarzutem, że praca w kopalni jest o tyle ryzykowna, że tam może się znajdować pierwszy zarażony.

- No nie może pierwszy zarażony wyjechać z kopalni z jednego zasadniczego powodu – ktoś musiałby najpierw zjechać, żeby zarazić innych. Przyjęliśmy zasadę, że linią obrony przed wirusem jest brama kopalni - mówi.

Działania na ogromną skalę

Rzecznik wskazuje, że jest to analogiczna sytuacja do kontroli temperatury w autobusach czy samolotach.

- Było to utrudnienie, a mówimy o zupełnie innej skali. W autobusie jest pięćdziesiąt parę osób, a w całej spółce... Dziennie prowadzimy pomiar około 23 tys. osób, także skala jest gigantyczna. Mamy do wyboru – robić to w sposób systematyczny, albo wyrywkowy. A jeśli wyrywkowy, to na jakiej podstawie? Badanie wyrywkowe byłoby usprawiedliwieniem się, że coś robię.

Przyjęliśmy zasadę, że staramy się za wszelką cenę chronić pracowników w ten sposób, że staramy się już na wejściu zidentyfikować osoby, którym jest potrzebna pomoc medyczna. To też nie jest szykana wobec osób, które są chore. Nam chodzi o to, żeby im pomóc. Często jest tak, że ktoś podchodzi do tematu na zasadzie „Mam tylko przeziębienie, przejdzie mi” - mówi Sławomir Starzyński.

Termometry są, jakie są

Rzecznik odniósł się też do uwagi, że termometr raz pokazuje wysoką temperaturę u górnika, a za chwilę niską. Wyjaśnia, że są przypadki, kiedy termometr zawyża, bądź zaniża temperaturę. Rzecznik podaje, że wynika to z faktu, iż pomiary wykonywane są na zewnątrz. Sam znalazł się dziś w takiej sytuacji. Termometr pokazał mu 35,4 stopnie C, czyli mniej, niż ciepłota zdrowego człowieka. - Pokazał mi mniej, bo rano było chłodno. Musiałem odczekać chwilę, aż temperatura się unormuje – mówi.

Poza tym wahania wskazań wynikają zdaniem rzecznika z niedoskonałości sprzętu i ilości pomiarów.

- Termometry nie działają tak, że w ułamku sekundy po pomiarze system się normuje umożliwiając kolejny pomiar. Po prostu nie ma na rynku termometrów dostosowanych do tego, żeby wykonywać tak dużo pomiarów w tak krótkim czasie. Dlatego w przypadkach, kiedy wskazania termometru są dziwne, trzeba wykonać dwa pomiary. Załóżmy, że komuś termometr pokazał 38 stopni, to jest kierowany do namioru medycznego, w którym wykonuje się już pomiar urządzeniem medycznym. Pomiary wykonywane termometrami na masową skalę traktujemy jako przesiewowe. Nie przeskoczymy pewnych rzeczy technicznych, na które nie mamy wpływu – mówi rzecznik.

Dodaje, że zdaje sobie sprawę, że dla wielu procedura może być irytująca, uciążliwa.

- Są też tacy, którzy uważają, że nie ma to sensu. Ale nie ma innej metody żeby ograniczać zagrożenie.

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 12

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 507

Prezentacje firm