Wiadomości

Katowice: trumna w sanepidzie. Właściciele Face2Face zaczęli nękanie, policja w akcji

2021-04-07, Autor: bf

Właściciele rybnickiego klubu nocnego Face 2 Face przyjechali dziś do wojewódzkiego sanepidu w Katowicach. Chcieli spotkać się z szefem tej instytucji. Przywieźli trumnę. Zamiast tego zostali wyciągnięci z budynku przez policjantów. Jeden z mundurowych brutalnie potraktował na oczach dziecka mężczyznę.

Reklama

Dzisiaj przed południem pod budynkiem Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach pojawili się właściciele klubu Face 2 Face – Marcin Koza i Sandra Konieczny. Wraz z innymi protestującymi weszli do budynku tej instytucji z drewnianą trumną. „Zmarłymi” okazali się przedsiębiorcy.

- Przeprowadzamy akcję edukację. Będziemy edukować sanepid, by zaczął działać praworządnie, przestał gnębić. Oni działają nielegalnie. Będziemy robić kontrolę sanepidu z agentami „dolicji” - wyjaśnił Marcin Koza.

Z głośnika popłynął marsz żałobny, a właściciel klubu zachęcał pracowników sanepidu do otwierania okien.

Poedukujemy was trochę. Nikt się nie pojawia przy nas, sami będziemy musieli do nich przyjść – dodał.

Grupa weszła do środka wojewódzkiego sanepidu. Wywiązała się krótka dyskusja z kobietą pracującą w punkcie informacji. Marcin Koza zauważył, że nie pracuje w maseczce.

- Czy mam wystąpić o to, by panią ukarali? Czuję się pani niekomfortowo? Ja tak się czuje od roku. Ja jestem bez pracy – zwrócił się w kierunku pracownicy.

Głównym celem było spotkanie z dyrektorem wojewódzkiego sanepidu – Grzegorzem Hudzikiem. W punkcie informacji protestujący dowiedzieli się, że zejdzie do nich i porozmawia. Czas jednak płynął dalej, a dyrektora nadal nie było. W międzyczasie na korytarzu pojawili się policjanci.

- Tylko tchórzy się ukrywa. W mediach był taki odważny. Ciekawe czy jako zwykły facet ma jaja – stwierdził Marcin Koza.

Tuż obok policjantów pojawiła się kierownik administracji, nakazała zgromadzonym, by opuścili budynek. Policja poprosiła o to samo. Protestujący argumentowali jednak, że przecież czekają na dyrektora Hudzika. Ten jednak dalej się nie zjawiał.

- Jeżeli chcecie spotkać się z dyrektorem, trzeba się umówić – padło hasło z punktu informacji.

 

- Sanepid też wszedł z buta, bez umawiania się – zauważył Marcin Koza.

Policjanci po raz kolejny poprosili o wyjście z budynku. Kiedy to nie przyniosło skutku, użyli siły, w wynoszeniu osób.

Na tym nie kończy się jednak interwencja policjantów. Pod budynkiem pojawili się mundurowi z białymi kaskami, tarczami i bronią. Będący na miejscu Tomasz Dyszkiewicz, dziennikarz obywatelski nagrał moment, kiedy jeden z policjantów zaczął popychać świadka zbiegowiska, nagle rzucił się na drugiego, który pojawił się w zasięgu jego widzenia, choć ten nie wykonał żadnego agresywnego gestu. Nagle przy Michale (tak nazywa się szarpany mężczyzna) pojawili się inni mundurowi.

- Nie szarp się, nic nie rób – przestrzegał go Tomasz Dyszkiewicz.

Pan Michał był spokojny, nagle jeden z policjantów wykręcił mu rękę i przy wsparciu innych mundurowych zaprowadził do radiowozu. Wszystko to działo się na oczach jego 7-letniego dziecka. Inni krzyczeli w stronę policjantów „bandyci”.

Czytaj kolejne strony:

Czy popierasz przedsiębiorców wznawiających działalność mimo obostrzeń?






Oddanych głosów: 8112

Oceń publikację: + 1 + 8 - 1 - 4

Materiał oryginalny: https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,trumna-w-sanepidzie-policja-ostro-potraktowala-mezczyzne-na-oczach-dziecka,wia5-3266-48071.html

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 792