Po fiasku pierwszej tury rozmów o podwyżkach w PGG związkowcy zwrócili się dziś do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego o pilne spotkanie. Wyznaczyli nawet szefowi resortu termin na odpowiedź – do 4 września.
Związkowcy chcą, aby szef resortu energii objął nadzorem rozmowy płacowe toczące się w PGG.
Muszą być bardzo poddenerwowani sytuacją, skoro zwracając się w piątek (30 sierpnia) o pilne spotkanie do ministra dają mu pięć dni (wliczając weekend) na określenie się.
– Kwestia wzrostu płac w spółce wymaga pilnego uregulowania. Bierność zarządu w tej sprawie działa na niekorzyść firmy, powodując rosnącą presję płacową wśród załóg kopalń spółki, odchodzenie fachowców do innych spółek węglowych
– czytamy w piśmie skierowanym do szefa resortu energii.
W ocenie związkowców minister Tchórzewski powinien objąć nadzorem rozmowy dotyczące postulatów płacowych zgłoszonych przez stronę społeczną w PGG. – Liczymy na zrozumienie przez Pana Ministra powagi sytuacji, ponieważ atmosfera w Polskiej Grupie Górniczej S.A. staje się coraz bardziej napięta i może się wymknąć spod kontroli – napisali liderzy central związkowych.
O zamiarze zwrócenia się do ministra o pomoc w negocjacjach płacowych związkowcy przebłąkiwali od razu po tym, kiedy wyszli z niczym z rozmów z zarządem PGG. Artur Braszkiewicz, wiceprzewodniczący Solidarności w PGG mówi, że związkowcy oczekują pozytywnej odpowiedzi ze strony ministra Tchórzewskiego do środy 4 września.
– Jeśli takiej odpowiedzi nie będzie, w czwartek 5 września podczas spotkania central związkowych zdecydujemy co dalej
– powiedział Artur Braszkiewicz.
29 sierpnia w siedzibie PGG w Katowicach odbyła się pierwsza runda rozmów płacowych pomiędzy zarządem i stroną społeczną. Spotkanie nie przyniosło jednak rozstrzygnięć. Zarząd spółki nie skomentował toczących się rozmów. Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej powiedział tylko, że spotkanie miało charakter wewnętrzny i jego przebiegu spółka nie komentuje.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że spełnienie żądań płacowych związkowców kosztowałoby spółkę około 530 mln zł rocznie. To więcej, niż spółka zarobiła w całym roku 2018. Z sygnałów płynących ze spółki, ale też strony związkowej wynika, że bieżący rok może być gorszy. Zyski spadają, a na hałdach rosną zwały niesprzedanego węgla. Co gorsza cena wydobywanego surowca pnie się w górę. Już teraz tona rosyjskiego węgla jest o około 50 proc. niższa, niż polskiego. W dodatku surowiec z zagranicy jest lepszej jakości.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
3,3 tys. pasażerów postawiło w marcu na Max Bilet Kolei Śląskich
484Zakaz handlu w niedziele niszczący dla fotowoltaiki
428Na stacje paliw na dobre wróciła drożyzna. "Ryzyko wyższych cen wciąż realne"
422OFE czy tylko ZUS? Okno transferowe otwarte, ale tylko do lipca
420JSW: będzie więcej węgla koksowego z kopalni Budryk
374"Uwielbiam zapach smaru". Rozmowa z Sonią Piwowar, ekspertką obróbki blach
+6 / -0Wybory samorządowe 2024. Frekwencja w Śląskiem na godzinę 12.00
+6 / -03,3 tys. pasażerów postawiło w marcu na Max Bilet Kolei Śląskich
+2 / -0Sejmik Śląski po wyborach 2024: tak oficjalnie wygląda podział mandatów
+2 / -0PAS: śląskie antysmogowym liderem w rankingu wszechczasów
+1 / -0Ruszyły remonty na A4 Katowice-Kraków. Utrudnienia można śledzić na interaktywnej mapie
0Duże płatności już nie gotówką. Europarlament przyjął przełomowe przepisy
0PAS: śląskie antysmogowym liderem w rankingu wszechczasów
0Trendy e-commerce w branży narzędziowej - analiza kondycji firmy Domitech w świetle rozwoju sektora budowlanego
0Do Katowic powrócił jedyny taki pojazd w Polsce. To minibus bez kierowcy
0
~sympatyk 2019-08-30
18:12:12
Nerwowo u związkowców PGG, bo:
W górnictwie działają 143 związki zawodowe. Rocznie ich utrzymanie kosztuje aż 26 mln zł! Każdy z nich ma swoje własne władze, których nie można zwolnić. Wielu związkowych bonzów nie pracuje już w zawodzie – biorą pieniądze za samo związkowanie. Dla nich ZAMYKANIE KOPALŃ LUB ICH SPRZEDAŻ TO KONIEC SYNEKUR.
Związki zawodowe są w Polsce potrzebne jak nigdy dotąd – bo w całym kraju tysiące pracowników jest wyzyskiwanych, ludzie dostają głodowe pensje i nie mają pewności zatrudnienia ani godnej emerytury. Są też potrzebne w górnictwie, właśnie po to, by węgiel był nadal wydobywany w polskich kopalniach, a nie sprowadzany z zagranicy.
Na emeryturę mógłby już pójść choćby Bogusław Konieczny (56 l.), przewodniczący związku zawodowego Kadra w Kopalni Węgla Kamiennego „Marcel” w Radlinie. Ale jemu się to najwyraźniej nie opłaca. Mimo że uprawnienia emerytalne nabył w 2001 roku, dalej udziela się w związku. I ROCZNIE ZARABIA AŻ 186 tys. zł. A na tym nie koniec zysków.
Bo brać związkowa – choć pod ziemię zjeżdża najczęściej tylko na jakieś wizytacje lub na protest – podobnie jak ciężko pracujący górnicy może liczyć na różnego rodzaju przywileje i dodatkowe uposażenia. Działaczom należą się: barbórka i czternastka (ekstrapensje wypłacane w grudniu i na początku roku), deputat węglowy (8 ton surowca lub 4,8 tys. zł ekwiwalentu) dopłaty do biletów, jedzenia i podręczników dla dzieci.
Dominik Kolorz, który zasłynął tym, że rzucił do delegatów Ewy Kopacz (59 l.), że „górnicy dalej w ciula robić się nie dadzą”, jako prawdziwy górnik PRACOWAŁ LEDWIE PRZEZ 6 lat. Od ćwierć wieku jest już tylko związkowcem. A takich jak on jest cała armia. Aż 805 osób. I oni mają o co bić się z rządem. Nie chcą, by ich pozycja osłabła.
Bo, jaka jest ŚREDNIA PENSJA LIDERA ZWIĄZKOWEGO? – 15,5 tys. zł.