Parlament Europejski odrzucił korzystne dla Polski stanowisko komisji transportu PE w sprawie przewoźników drogowych. Zakładało ono, że nie byliby objęci dyrektywą o pracownikach delegowanych.
4 czerwca komisja transportu europarlamentu opowiedziała się w głosowaniu za tym, aby przewoźnicy drogowi w transporcie międzynarodowym nie byli objęci dyrektywą o pracownikach delegowanych.
Decyzja nie przesądzała o ostatecznym kształcie przepisów, ale była bardzo korzystna dla Polski. Polscy europosłowie z PiS i PO informowali wtedy, że wynik głosowania był wielkim sukcesem dla naszego kraju.
Polscy parlamentarzyści liczyli na to, że wynik głosowania w komisji transportu stanie się oficjalnym mandatem PE w negocjacjach z krajami członkowskimi dotyczącymi przepisów. Grupie socjaldemokratów w PE udało się jednak zebrać odpowiednią liczbę podpisów i złożyć wniosek, aby stanowisko komisji transportu nie było przyjęte automatycznie, lecz by zostało poddane pod głosowanie całej izby. Liczyli na to, że podczas sesji plenarnej zostanie odrzucone. Tak też się stało. W czwartkowym głosowaniu mandat poparło 263 europosłów, przeciw było 343, a 24 wstrzymało się od głosu. Mandat komisji transportu został więc odrzucony.
Europoseł Kosma Złotowski (PiS) powiedział wcześniej, że jeśli miałby spełnić się negatywny scenariusz i stanowisko komisji transportu zostałoby odrzucone, to na kolejnej sesji plenarnej będzie głosowany projekt nowych przepisów autorstwa Komisji Europejskiej, który jest niekorzystny dla Polski. - Będziemy mogli oczywiście składać poprawki, ale do końca nie wiadomo, czy przejdzie korzystny dla Polski wynik - powiedział w Strasburgu europoseł.
Złotowski po głosowaniu powiedział dziennikarzom, że to nie koniec walki o korzystnie dla Polski przepisy. -Najprostsza opcja to rozwiązanie, w którym wszystkie poprawki będą głosowane na sesji plenarnej - zaznaczył. Jak dodał, w głosowaniu wzięło udział 630 europosłów, a PE ma 750 deputowanych. - Szacujemy, że ok. 40 zwolenników kompromisu nie brało udziału w głosowaniu. Zobaczymy, jak będzie w lipcu na następnej sesji - powiedział.
Dodał, że nie można też wykluczyć rozwiązania, w którym na następnej sesji złożonych zostanie tyle poprawek, że sprawa będzie musiała wrócić do komisji transportu. - To proceduralne możliwości. Będziemy starli się je wykorzystać. Musimy wrócić do sprawy i być optymistami, tak, żeby udało się zgromadzić zwolenników stanowiska komisji transportu - oświadczył. Zaznaczył, ze frakcje polityczne w tej sprawie są podzielone.
Podkreślił, że negatywny wynik oznaczałby dla polskich firm transportowych wzrost kosztów, biurokracji, a co za tym idzie zmniejszenie konkurencyjności. - Dziś jesteśmy na tym rynku bardzo konkurencyjni. 30 proc. europejskiego rynku przewozów transportowych to polskie firmy. Jest o co walczyć - podsumował.
Również europosłanka Elżbieta Łukacijewska (PO) zapewniła, że to nie koniec batalii. - Jestem rozczarowana wynikiem, bo mówiłam wcześniej, że w tej sprawie jest absolutnie potrzebna aktywność polskiego rządu, gdy stanowisko zostało przyjęte przez komisję transportu. Tej aktywności nie było. (...) Nie składamy broni. Będziemy walczyli do końca. Zobaczymy, jaki będzie ostateczny kształt po najbliższej sesji plenarnej w lipcu - powiedziała w Strasburgu.
Dodała, że obecnie istnieje możliwość składania poprawek do projektu nowych przepisów. - Wszystko zależy, ile będzie tych poprawek. Jeśli będzie ich dużo, to sprawa wróci do komisji transportu. Jestem optymistką - zaznaczyła.
W głosowaniu został też odrzucony element mandatu, który zakładał, że transport kabotażowy miałby zostać objęty zasadami delegowania od pierwszego dnia. W tym przypadku jest to korzystne dla Polski rozwiązanie, bo daje nadzieję na to, że w przyszłych głosowaniach ten elemen mandatu zostanie wyłączny z delegowania.
Transport drogowy to branża, w której polscy przewoźnicy w Europie radzą sobie bardzo dobrze. To ważna gałąź gospodarki, która tworzy w Polsce dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Jest również istotna w wielu innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
W Brukseli powstał jednak pomysł, aby firmy te objąć przepisami dotyczącymi pracowników delegowanych. Oznaczałoby to, że po kilku dniach od przekroczenia granicy kierowca podlegałby prawu pracy państwa, w którym przebywa. Zwiększyłoby to koszty działalności polskich firm. Na takie rozwiązanie naciskają m.in. Francja i kraje Beneluxu.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Policja złapała 4 oszustów skupujących węgiel ze sklepu PGG (wideo)
38810ROW, najlepsza kopalnia PGG uruchamia nową ścianę
11372Ustawa o rekompensatach do węgla dziurawa. Prawnik: skorzystają tylko kopalnie
8174Będzie drożej na A4 Katowice – Kraków. Wyższe stawki od lipca
5977Górnicy krytykują rządowy projekt dopłat do węgla. Kolorz: lepiej wrócić do kartek
3674Skandal na Pniówku. Związkowiec zwolniony za fikcyjne zjazdy
+168 / -14Policja złapała 4 oszustów skupujących węgiel ze sklepu PGG (wideo)
+52 / -2Górnicy krytykują rządowy projekt dopłat do węgla. Kolorz: lepiej wrócić do kartek
+44 / -2Zbiorowa „awaria” na stacji paliw w Bielsku-Białej. Kierowcy: auta padają na widok cen na pylonie
+23 / -8Ciepłownie w tarapatach. Związkowcy ostrzegają: kaloryfery mogą być zimne
+12 / -4Papierowe kwity do lamusa. Obowiązek e-fakturowania w Polsce zatwierdzony przez UE
3Wakacyjna promocja na paliwo nie dla wszystkich. Obajtek: Taniej o 30 groszy tylko dla klientów Orlen
1Stopnie alarmowe CHARLIE i BRAVO przedłużone. Premier podpisał zarządzenie
0Nie złożyłeś deklaracji CEEB w terminie? GUNB: Nie szkodzi! Kar i tak nie będzie
0GUS: Inflacja w czerwcu poszybowała do 15,6%. Eksperci: tak źle nie było od 25 lat
0