Program Dobrowolnych Odejść realizowany w Poczcie Polskiej budzi poważne kontrowersje - donoszą związki zawodowe. Jak podkreśla pocztowa "Solidarność", nie ma on nic wspólnego z dobrowolnością. Pracownicy, którzy powinni odejść, są wybierani przez pracodawcę, co zdaniem związkowców jest niezgodne z prawem.
Przypomnijmy najpierw, że dramatyczną kondycję Poczty Polskiej ujawniło w kwietniu Ministerstwo Aktywów Państwowych <<MAP ujawnia dramatyczną sytuację Poczty Polskiej. "Przekazana w tragicznym stanie">>.
Z doniesień resortu wynikało, że operator odnotował w 2023 roku historyczną stratę - rzędu 600 mln zł netto. MAP zapewniało co prawda, że "nie wyobraża sobie, żeby przedsiębiorstwo z prawie 500-letnią historią przestało istnieć", ale resort przyznał, że aby sytuacja poczty mogła ulec poprawie, spółka wymaga kompleksowej tranformacji.
PDO w Poczcie Polskiej. Związkowcy alarmują o nieprawidłowościach
Teraz w instytucji wprowadzono Program Dobrowolnych Odejść (PDO). Zdaniem pocztowej Solidarności, budzi on jednak poważne kontrowersje.
Jego założenia stoją w sprzeczności z ideą dobrowolności. Pracownicy są wybierani przez pracodawcę, co jest niezgodne z prawem - donoszą związkowcy.
Wiesław Królikowski, wiceprzewodniczący "Solidarności" w Poczcie Polskiej, zaznacza, że propozycje udziału w programie nie były skierowane do wszystkich pracowników.
Pracodawca wyselekcjonował kilkaset osób, do których wysłał e-maile z propozycją odejścia z pracy w zamian za odprawę pieniężną – relacjonuje.
Przed zaproszeniem wybranych osób do skorzystania z PDO, pracodawca przeprowadził ocenę ich pracy, nie informując o tym zatrudnionych ani nie konsultując kryteriów ze związkami zawodowymi.
To była subiektywna decyzja przełożonych, na zasadzie „podobasz mi się lub nie” – twierdzi Królikowski.
W rezultacie na listach PDO znalazły się zarówno osoby o wysokich kompetencjach, które chciałyby kontynuować pracę, jak i te, które chętnie skorzystałyby z programu, ale nie otrzymały takiej możliwości.
Czas na decyzję pracowników, którzy otrzymali propozycję PDO, minął wczoraj (28 listopada). Przy czym, według związkowców zdarzały się przypadki sugerowania, że odmowa skorzystania z programu może skutkować zwolnieniem na mniej korzystnych warunkach.
"Solidarność" zwraca też uwagę na łamanie przepisów ustawy dotyczącej rozwiązywania stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników. W związku z tym, 20 listopada związek wystąpił do Okręgowego Inspektoratu Pracy o kontrolę realizacji programu.
Związkowcy obawiają się, że PDO to jedynie początek redukcji zatrudnienia w Poczcie Polskiej.
Pracodawca zapowiadał, że program obejmie ok. 5 tys. osób, ale e-maile wysłano tylko do kilkuset. Z naszych informacji wynika, że spółka nie ma środków na przeprowadzenie PDO na planowaną skalę – podkreśla Królikowski.
W efekcie realne staje się widmo zwolnień grupowych w przyszłym roku.
Zapowiadane odprawy dla uczestników PDO mają wynosić równowartość 12 miesięcznych wynagrodzeń. Jednak, jak informuje Królikowski, pracownicy najpierw otrzymają równowartość trzech pensji, a reszta będzie wypłacana w ratach przez dziewięć miesięcy.
Jeśli pracodawca nie wywiąże się z tych zobowiązań, konieczne będzie dochodzenie roszczeń w sądzie, co bywa długotrwałe i żmudne – ostrzega.
"Solidarność" deklaruje, że dokładnie przeanalizuje umowy przedstawiane pracownikom, aby zapobiec wprowadzaniu klauzul ograniczających możliwość dochodzenia roszczeń.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.