Kariera

Rok po „Bitwie pod Face 2 Face”. Właściciele: „nie żałujemy, zrobilibyśmy to drugi raz”

2022-02-06, Autor: Bartłomiej Furmanowicz

Właśnie minął rok od pamiętnej "bitwy" pod klubem Face 2 Face. - Jesteśmy w cholerę zmęczeni, bo nie możemy w 100 procentach zająć się lokalem, nie możemy odpocząć z rodziną. Co tydzień dostajemy jakieś pismo, co tydzień musimy gdzieś jechać. Jesteśmy dużo bardziej zestresowani i dostaliśmy kopa w tyłek. Nie żałujemy, zrobilibyśmy to drugi raz – mówią  Marcin Koza i Sandra Konieczny, właściciele Face 2 Face.

Reklama

Rok temu doszło do sytuacji, która nigdy wcześniej nie miała miejsca w najnowszej historii miasta. W centrum Rybnika uzbrojeni policjanci starli się z protestującymi. Przedmiotem konfliktu była impreza w Face 2 Face, która zdaniem sanepidu i mundurowych nie mogła się odbyć ze względu na obostrzenia epidemiologiczne. Szeroko to relacjonowaliśmy w artykule »Wojna o Face 2 Face w Rybniku. Policja ruszyła z pałkami, gazem i bronią hukową«

Dzisiaj, rok po tych wydarzeniach rozmawiamy z właścicielami rybnickiego klubu.

Redakcja: Minął rok od pamiętnych wydarzeń pod waszym klubem. W najnowszej historii miasta wydarzenia zdążyły już zafunkcjonowac jako „Bitwa pod Face 2 Face” lub „o Face 2 Face”...

Marcin Koza: Tak potocznie się mówi o tamtym wydarzeniu, ale w gruncie rzeczy lokal był tylko jednym z elementów szerszej sprawy. Raczej mówiłbym tu o Face 2 Face, jako symbolu walki o wolność, pewnych praw.

Sandra Konieczny: Ludzie zaczęli mówić o „bitwie”, tak też się przyjęło. Nie ma co się dziwić, wydarzenia pod lokalem przypominały trochę bitwę.

Marcin Koza: Pamiętam, że pojawiły się nawet memy z takim określeniem (śmiech). Rozmawiałem z pewnym historykiem. Powiedział mi, że takie wydarzenie zbrojne nie miało nigdy miejsca w naszym mieście. Nigdy nie było tak uzbrojonych służb w Rybniku.

Jak z perspektywy czasy oceniacie działanie policji?

Marcin: Ich działanie było „rozbite” w czasie od 22 do 30/31 stycznia – wtedy nastąpił moment kulminacyjny. Z początku jak przyjechała policja, to pytała, na jakiej podstawie działaliśmy. Usłyszeli i pojechali dalej. Pomyślałem: fajnie się zachowali, było spokojnie. Jednakże tego 22 stycznia w nocy przyjechały posiłki z Katowic. Panowie stwierdzili, że przypilnują porządku na dworze pod lokalem i tak się stało.

Sandra: Pod koniec imprezy policjanci podeszli do nas, zapytali, czy wszyscy już wyszli z klubu i czy mogą to sprawdzić. Zgodziłam się. Mundurowi sprawdzili pomieszczenia i wrócili.

Marcin: Jak dla mnie pierwsze nielegalne wejście miało miejsce 23 stycznia. Pracownicy przyszli z policją. Uznałem, że nie mają prawa wejść do środka, ale to już sprawdza rybnicki sąd. Tydzień później znów pojawił się sanepid, tym razem z „upoważnieniem” wejścia z tzw. drogi. Ta rzecz też będzie rozpatrywana przez sąd.

Sandra: sanepid twierdzi, że złamaliśmy prawo blokując kontrolę sanepidu. My uważamy, że kontrola była zupełnie nielegalna.

Wróćmy do wydarzeń z 30 na 31 stycznia 2021 roku.

Marcin: Zapytałeś, jak oceniamy policję. Policja stała się narzędziem. Wielu policjantów nieświadomie zrobiło coś, czego nie powinno robić. Dppiero po czasie zaczęli zastanawiać się nad aspektem prawnym. Zostali wykorzystani. Powiem więcej, sanepid oszukał ich – pracownicy przedstawili policjantom „informację”, że Face 2 Face został „zamknięty decyzją sanepidu”. Tyle tylko, że tak nie było.

Ale jak to?

Sandra: Tzw. decyzja sanepidu nie została nikomu dostarczona. Panie z sanepidu twierdziły, że powiadomieni zostali o tym nasi pracownicy. W zasadzie została tylko odczytana decyzja. Mamy to na nagraniach. Nasi pracownicy już wtedy im tłumaczyli, że nie są uprawnieni do tego, by słuchać, czy otrzymywać decyzje sanepidu.

Marcin: Został złamany kodeks postępowania administracyjnego, a skutek był później widoczny. Policja oczywiście posłuchała sanepidu. Policjant głównodowodzący tłumaczył mi później, że ufał urzędnikom. Jeżeli urzędnik stwierdził, że lokal jest zamknięty, to tak jest. Prokurator nie podpisał się pod tym tematem.

Sandra: Policjanci, którzy przyjechali, nie byli przygotowani na to, co mają tutaj zrobić. Wydaje mi się, że planowali jedynie zamknąć dyskotekę i wyprowadzić ludzi. Nie spodziewali się tego oporu. Pamiętam, jak mundurowi podjechali pod lokal. Wyszliśmy do nich, Marcin zapytał: „czy państwo będziecie wykonywali czynności względem nas?”. Na co odpowiedzieli: „nie, na razie czekamy na rozkazy”. Wydaje mi się, że nie chcieli nas okłamać. Sami nie wiedzieli, co się będzie działo.

Czytaj kolejne strony:

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 1

Materiał oryginalny: https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,rok-po-bitwie-pod-face-2-face-wlasciciele-nie-zalujemy-zrobilibysmy-to-drugi-raz,wia5-3266-51233.html

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 539

Prezentacje firm