Restauracja Batumi w Rybniku od soboty będzie przyjmować gości stacjonarnie. - Nie mamy wyjścia, jesteśmy pod ścianą – mówią portalowi Rybnik.com.pl przedstawiciele lokalu serwującego gruzińskie dania. Według Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej na taki krok po 18 stycznia zdecydowało się ponad 20 tys. placówek w Polsce.
Gastronomia jest jedną z branż, w którą koronawirus uderzył najmocniej. Co najmniej co trzeci lokal może nie przetrwać kryzysu i na stałe zniknie z kulinarnej mapy Polski – wynika z analizy specjalistów firmy Dotykačka. W trudnej sytuacji są zwłaszcza małe, rodzinne przedsiębiorstwa, które zostały pozbawione środków do życia.
Jednym z przykładów jest restauracja Batumi w Rybniku.
- KOCHANI mamy ważny komunikat. Z wielką radością informujemy, że dnia 20.02 czyli najbliższa sobota, wracamy do pracy na pełnych obrotach. Nasza sala znów ugości miłośników Gruzińskiej kuchni. Wszystkich stęsknionych gości zapraszamy serdecznie na sale. Pamiętajcie o rezerwacjach – czytamy w poście na fanpage'u lokalu.
Aleksandra Zarzycka – manager restauracji i Oleg Sheremeta – pełnomocnik właściciela podkreślają, że stoją pod ścianą.
- Z pierwszej tarczy pieniędzy starczyło nam do grudnia, teraz już nic nie dostaliśmy od państwa. Musimy utrzymać pracowników, płacić za czynsz, opłacać składki ZUS, itp. Mamy dwa wyjścia – zamykały całkowicie albo otwieramy – wyjaśnia Aleksandra Zarzycka cytowana przez Rybnik.com.pl.
Restauracja jest przygotowana na wizytę policji i sanepidu. Ma wsparcie Polskiego Veta - „społeczności Polaków ceniących wolność prowadzenia działalności gospodarczej i sprzeciwiających się państwowemu bezprawiu”.
- Na pewno jakaś kontrola przyjdzie, ale zachowamy rygory sanitarne. Co drugi stolik będzie zajęty, ustawimy płyny do dezynfekcji rąk. Każdy stolik będzie czyszczony – zapowiada Oleg Sheremeta.
Pani Aleksandra zwraca uwagę na niesprawiedliwość, jakiej dopuszcza się rząd.
- W galeriach handlowych człowiek chodzi obok człowieka. Robiąc zakupy w sklepach ociera się o mnie co najmniej 10 osób i nie ma z tym problemu. Rząd traktuje branżę gastronomiczną jako wylęgarnię koronawirusa. Gdyby pozwolił znieść obostrzenia na kształt połowy 2020 roku, to już byłoby ok – dałoby się ratować branżę. Jesteśmy jednak w takiej sytuacji, że nie mamy wyjścia – podkreśla.
Z kolei pełnomocnik właściciela zauważa, że ludzie mają już dość obostrzeń.
- Każdy z nas adaptuje się do tego co jest. Wiadomo, wirus jest groźny, ale ci, którzy chcą czuć się bezpieczni, siedzą w domu – dodaje pan Oleg.
Restauracja zatrudnia trzy osoby. Z pierwszej tarczy dostała 72 tysiące złotych. Nasi rozmówcy przyznają, że te środki pozwoliły działać do czwartego kwartału 2020 roku.
- Trzeba było utrzymać firmę i pracowników. Mieliśmy też oszczędności. Byliśmy pewni, że obostrzenia potrwają dłużej. Jak zamknęli nas w październiku, urzędnicy zaczęli porównywać dochody restauracji w 2019 roku do 2020. Akurat w październiku i listopadzie przeprowadziliśmy inwestycję – wzięliśmy dość duży kredy, by przenieść lokal z Jastrzębia do Rybnika. Robiliśmy remont, działalność lokalu nie była zawieszona i właśnie przez to nie uzyskaliśmy dalszej pomocy – mówi nasz rozmówca.
Lokal zamknięty, pieniędzy zabrakło, a trzeba było płacić za działalność. Pojawiły się więc długi.
- Nie dostaliśmy zwolnienia z ZUS-u za październik i listopad. Z kolei za grudzień i styczeń otrzymaliśmy 5 tysięcy złotych, gdzie tylko za prąd musiałem płacić 4 tys. zł. Nie mówię już o czynszu, wypłatach i innych składach – mówi menadżerka.
Rybnicka restauracja jest jedną z ponad 20 tysięcy, które zdecydowały się wznowić działalność stacjonarną mimo utrzymujących się obostrzeń. Tak wynika z szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Sytuacja finansowa branży jest dramatyczna. Z analizy firmy Dotykačka, dostawcy systemu kasowego online, wynika, że w związku z lockdownem obroty w części lokali gastronomicznych spadły nawet o 90 proc. W efekcie co najmniej co trzecia firma może już się nie otworzyć. Podczas wiosennej, pierwszej fali pandemii największe spadki obrotów zanotowały puby (-44 proc. w marcu i -87 proc. w kwietniu) i bary (odpowiednio -44 i -79 proc.), kawiarnie i cukiernie (spadek o 22 i 59 proc.) oraz restauracje (-23 i -56 proc.). W przypadku klubów i dyskotek obroty spadły do zera. O ile letnie uwolnienie gospodarki przyniosło odbicie i nadzieje na powrót do normalności, o tyle ponowne zamknięcie w październiku i kolejne przedłużanie restrykcji dla części lokali oznacza wyrok śmierci, zwłaszcza dla mniejszych, rodzinnych przedsiębiorstw.
Z danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej wynika, że na koniec 2020 roku zadłużenie hoteli, restauracji i firm cateringowych wynosiło 280,8 mln zł. W czasie pandemii o 33 proc. Pogorszyła się przede wszystkim sytuacja jednoosobowych działalności gospodarczych i przedsiębiorstw z sektora HoReCa, które często już przed wybuchem pandemii miały problemy finansowe.
– Sytuacja wielu jest naprawdę dramatyczna – przyznaje jeden z najsłynniejszych restauratorów w Polsce Wojciech Modest Amaro. – Tu nie ma winnych czy niewinnych. Dlatego nie potrafię jednoznacznie ocenić tych, którzy zdecydowali się, mimo obostrzeń, otworzyć lokale.
– Będąc świadkami pandemii, musimy zrozumieć konieczność wprowadzenia pewnych restrykcji i ograniczeń, ale z drugiej strony jak to zderzyć z rodzinną małą firmą, która nie ma środków do życia? Nie ma tu wygranych i przegranych, winnych i niewinnych. To na pewno tragedia dla gastronomii i właściwe rozwiązanie tego będzie leżało tylko w naszych rękach – ocenia restaurator.
– Pandemia zostawi za sobą bardzo wiele trupów. Tak jest nie tylko u nas. Wiem od przyjaciół z Berlina, że tam osiem na dziesięć restauracji prawdopodobnie będzie miało problemy z przetrwaniem, więc skala problemów jest gigantyczna, to samo jest we Francji i w Stanach Zjednoczonych, gdzie szefowie kuchni starali się o 120 mld dol. dotacji. To pokazuje skalę problemu – mówi agencji Newseria Biznes Wojciech Modest Amaro.
Według aktualnych obostrzeń gastronomia przynajmniej do końca lutego będzie działać tylko w opcji na wynos. Choć, jak wykazaliśmy we wczorajszej analizie, mogłaby działać stacjonarnie, gdyż wg wskaźnika zarażeń koronawirusem Polska znalazłaby się w żółtej strefie.
Oddanych głosów: 8109
Materiał oryginalny: https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,jestesmy-pod-sciana-restauracja-w-rybniku-zapowiada-otwarcie,wia5-3266-47572.html
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Sejmik Śląski po wyborach 2024: tak oficjalnie wygląda podział mandatów
5293,3 tys. pasażerów postawiło w marcu na Max Bilet Kolei Śląskich
452Na stacje paliw na dobre wróciła drożyzna. "Ryzyko wyższych cen wciąż realne"
395Zakaz handlu w niedziele niszczący dla fotowoltaiki
394OFE czy tylko ZUS? Okno transferowe otwarte, ale tylko do lipca
390Wybory samorządowe 2024. Frekwencja w Śląskiem na godzinę 12.00
+6 / -03,3 tys. pasażerów postawiło w marcu na Max Bilet Kolei Śląskich
+2 / -0Sejmik Śląski po wyborach 2024: tak oficjalnie wygląda podział mandatów
+2 / -0OFE czy tylko ZUS? Okno transferowe otwarte, ale tylko do lipca
+1 / -0O tym się mówi: procesy sądowe przeciwko bankom
+1 / -0Śląskie na podium zaległości wobec fiskusa. Wyżej tylko mazowieckie
1Śląskie po dogrywkach. Oni zwyciężyli w wyborach samorządowych 2024
0Niespodzianka: na stacjach paliw taniej. A najtaniej - na Górnym Śląsku
0Związkowcy chcą dalszego mrożenia cen prądu. "Wszystko jest mgliste"
0JSW: będzie więcej węgla koksowego z kopalni Budryk
0