- To krok w dobrą stronę, ale tylko krok, który nie tylko nie załatwia sprawy, ale też łamie umowę społeczną zawartą pomiędzy rządem a stroną społeczną w 2021 roku - ocenia w rozmowie ze Śląskim Biznesem decyzję o przedłużeniu działania konwencjonalnej elektrowni Rybnik do 2027 roku Ireneusz Oleksik, szef "Solidarności" w rybnickim zakładzie.
Przypomnijmy: kilkanaście tygodni temu gruchnęła informacja, że Elektrownia Rybnik oparta na węglu zakończy działalność z końcem 2025 roku.
Ta informacja wywołała spore niezadowolenie wśród załogi rybnickiego zakładu. Był protest, były mocne słowa związkowców, którzy zapowiedzieli, że 9 stycznia w Warszawie zorganizowana zostanie manifestacja.
Więcej na ten temat pisaliśmy w poniższych artykułach:
>>Oświadczenie PGE GiEK i Miasta Rybnika w sprawie Elektrowni Rybnik<<
Z kolei w miniony piątek (6 grudnia), PGE Polska Grupa Energetyczna i Polskie Sieci Elektroenergetyczne w przesłanym komunikacie niespodziewanie oświadczyły, że zakład w oparciu o konwencjonalne paliwo będzie działał dłużej niż zapowiadano.
Jak się okazało, spółki uzgodniły nowy harmonogram eksploatacji bloków węglowych w elektrowniach konwencjonalnych Grupy PGE. Zgodnie z ustaleniami, czas pracy bloków w Elektrowni Rybnik został wydłużony do 2027 roku <<PGE i PSE wydłużyły działanie konwencjonalnej Elektrowni Rybnik!>>
Czy nowa deklaracja w sprawie elektrowni uspokoi nastroje wśród pracowników i strony społecznej? O opinię na ten temat zapytaliśmy Ireneusza Oleksika, przewodniczącego "Solidarności" w rybnickim zakładzie.
Red.: - Jak ocenia Pan najnowsze rewelacje w sprawie Elektrowni Rybnik? Czy zaproponowane rozwiązanie rozwiązuje problem i wyczerpuje oczekiwania strony społecznej?
Ireneusz Oleksik: - W mojej ocenie jest to krok w dobrą stronę, ale to jest tylko krok, który nie tylko nie załatwia sprawy, ale zarazem łamie umowę społeczną zawartą pomiędzy rządem a centralami związkowymi z roku 2021. Chciałbym też sprostować, bo wszyscy mówią, że w umowie społecznej z 26 maja 2021 r. nie ma wzmianki o elektrowni Rybnik. Tymczasem w umowie widnieje punkt siódmy o następującym brzmieniu:
Strona rządowa podtrzymuje w całości powrót do realizacji porozumienia z dnia 25 września 2020 roku zawartego pomiędzy przedstawicielami rządu a Międzyzakładowym Komitetem Protestacyjno-Strajkowym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego w szczególnym uwzględnieniu Planu Transformacji Województwa Śląskiego.
- Z kolei punkt dziewiąty porozumienia mówi: "strony ustaliły, że funkcjonowanie elektrowni Rybnik w oparciu o węgiel kamienny będzie zapewnione do 2030 roku. W roku 2029 dokonana zostanie analiza możliwości dalszego funkcjonowania elektrowni". W związku z tym jesteśmy w umowie społecznej zawarci.
- Czyli ten krok, choć - jak Pan mówi - w dobrą stronę, to krok za mały?
- Zdecydowanie. Czekamy na dalsze wypełnienie warunków umowy strony społecznej, gdyż to nie wyczerpuje tematu.
- Czy w tej sytuacji zapowiadany na początek przyszłego roku protest jest aktualny?
- Tak, oczywiście. Manifestacja nie zostaje odwołana, jest w mocy. Będziemy demonstrować w Warszawie 9 stycznia. Naszym postulatem jest nadal i niezmiennie respektowanie umowy społecznej, dotyczącej transformacji sektora górniczego i energetycznego w kontekście elektrowni Rybnik. Dzisiaj akurat (9 grudnia - przyp. red.) jest w Brukseli pani minister Czarnecka (minister przemysłu - przyp. red.) i będzie przedstawiała do notyfikacji umowę społeczną. W związku z tym umowa społeczna obowiązujem a my po prostu oczekujemy jej respektowania.
- Czy Pana zdaniem całe zamieszanie wokół rybnickiej elektrowni, które obserwujemy od kilku tygodni, to rodzaj zagrywki politycznej? Na zasadzie, "najpierw wzniecimy pożar, potem go ugasimy"?
- Wydaje mi się, że to jest pytanie do polityków - i to oni w gruncie rzeczy powinni na nie odpowiedzieć. Ja uważam, że respektowanie umowy jest tutaj najważniejszym czynnikiem dla kraju, który ją podpisuje. A w imieniu Rzeczpospolitej to podpisywał minister aktywów państwowych. W związku z tym to jest dla mnie wykładnią.
- Tymczasem, z punktu widzenia pracowników, sytuacja jest trudna. Najpierw słyszą, że zakład będzie pracował tylko do 2025 roku, teraz, że jednak do 2027. A oni są cały czas trzymani "pod napięciem", w niepewności...
- Zdecydowanie. Dlatego ja podkreślam jeszcze raz: demonstracja jest w obronie miejsc pracy. I zdecydowanie to jest nasze oficjalne stanowisko. Gdyż rok 2027 to jest tylko dwa lata dłużej od wcześniejszego planu zamknięcia, także nas to w żaden sposób nie urządza. Rok 2030 jest rokiem początkowym do ewentualnego zamknięcia elektrowni.
- Skoro jesteśmy przy pracownikach: jakie nastroje panują wśród zatrudnionych? Czy piątkowy komunikat ich uspokoił?
- Jak wspomniałem wcześniej, na tę chwilę to są tylko doniesienia prasowe. Nie widziałem i nikt nie widział żadnych decyzji wykonawczych. A nastroje są kiepskie, gdyż - jak wspomniałem wcześniej - to jest pierwszy krok do realizacji naszego zapisu w umowy społecznej, który mówi o roku 2030. 2027 rok to jest tylko dwa lata dłużej. A to jest też tak lakonicznie przekazane, że "bloki będą pracowały w roku 2027". Ale czy mówimy o styczniu czy grudniu 2027? To jest niesprecyzowane, mówimy o przestrzeni całego roku i ten zapis można różnie interpretować.
Także nastroje nie są dobre i w gruncie rzeczy ta decyzja nic nie zmienia. Zmienia się troszeczkę jakiś tam horyzont czasowy, ale to jest zdecydowanie za mało. Ja zawsze podkreślam, żeby to była ewolucja, a nie rewolucja. I wiele tutaj głosów mam poparcia. To jest tylko kwestia, żebyśmy to wprowadzili w życie. Rok 2030 byłby dla nas satysfakcjonujący.
- Wielokrotnie już powtarzałem, że PGE GiEK w Bełchatowie, jako jedyna z grup energetycznych, zgłosiła do zamknięcia nasze oddziały pracujące, nasze bloki. To jest w ogóle decyzja dla mnie kuriozalna, gdyż mieliśmy niż energetyczny w listopadzie, wówczas wezwano wszystkie jednostki, które mogły pracować w Rzeczpospolite. Także mi się wydaje, że tutaj rządzący, PSE i inni, powinni się głęboko zastanowić, żeby nam światło w przyszłości nie zgasło.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Niemiecka firma pierwsza w wyścigu o kluczowe polskie złoże. Gwóźdź do trumny JSW?
3715Rząd rozwiewa wątpliwości ws. podatku od ogrodzeń. "Nie kuriozum, a fake news"
1344Burza w szklance wody o złoże Dębieńsko? Niemiecka spółka: nie konkurujemy z JSW
1219O zamykaniu kopalń "po polsku". "W większości przypadków barbarzyństwo i zbrodnia gospodarcza"
1213Pałac Kota - 8 konceptów gastronomicznych w dawnej siedzibie katowickiego oddziału PKO BP
1189Inwestycje za prawie 150 mln zł. Katowice Airport sumuje pierwszy rok realizacji dużego planu
+4 / -0Park technologiczny, centrum laboratoryjne. Co zamiast fabryki Izery powstanie w Jaworznie? (wideo)
+4 / -0O zamykaniu kopalń "po polsku". "W większości przypadków barbarzyństwo i zbrodnia gospodarcza"
+5 / -2Największa prywatna linia lotnicza w Polsce najemcą hangaru w Katowice Airport
+2 / -0Pierwsza łopata wbita. W Katowicach rusza budowa Centrum Himalaizmu za ponad 47 mln zł
+2 / -0Burza w szklance wody o złoże Dębieńsko? Niemiecka spółka: nie konkurujemy z JSW
0W kopalni JSW powstanie jedna z najnowocześniejszych instalacji w światowym górnictwie
0Katowice i PLK idą na noże ws. przebudowy węzła. Kolejarze reagują na miejskie fake newsy
0Największa prywatna linia lotnicza w Polsce najemcą hangaru w Katowice Airport
0Pierwsza łopata wbita. W Katowicach rusza budowa Centrum Himalaizmu za ponad 47 mln zł
0