Humorystyczne obrazki Balbiny Gregorczyk cieszą się dużą popularnością nie tylko na Instagramie. Sytuacyjne minikomiksy coraz częściej lądują na spersonalizowanych kubkach czy okazjonalnych kartkach, ale duży sukces odniosły też za granicą. W rozmowie z redakcją ilustratorka ze Śląska opowiada o swojej drodze na okładki hiszpańskich książek i kącika z gadżetami prowansalskiej szkoły kulinarnej.
Balbina Gregorczyk, jastrzębianka, aktualnie mieszka w Katowicach. Jak sama mówi, rysuje od zawsze. Nasza rozmówczyni, prywatnie szczęśliwa mężatka, mama trójki dzieci, to również miłośniczka Francji, gorzkiej czekolady, książek i jogi. Przez 10 lat była także lektorką języka polskiego dla obcokrajowców - jeszcze do niedawna właśnie to stanowiło główny profil jej działalności.
Moja kariera jako lektorki zaczęła się w Krakowie, od współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim, z którym związałam się po skończeniu studiów. Do prowadzonych zajęć dla obcokrajowców przygotowałam sobie ilustracje, na własny użytek. Ktoś to zauważył, zapytał, czy mogłabym narysować minikomiksy, które miały służyć jako wsparcie w nauce gramatyki. Narysowałam - wspomina Balbina Gregorczyk.
Obrazki stworzone przez lektorkę ukazywały się później cyklicznie w gazecie Welcome to Cracow.
Odbiór ze strony obcokrajowców był bardzo pozytywny, więc współpraca trwała - opowiada autorka rysunków. - Ale nie zawsze dostawałam czasopismo fizycznie, więc żeby moje prace zachować, stworzyłam blog, na którym je zamieszczałam.
Długotrwała współpraca z uczelnią skończyła się, kiedy Balbina Gregorczyk założyła rodzinę.
Wróciłam w rodzinne strony, na Śląsk, zamieszkałam w Katowicach. Po urodzeniu córki pracowałam z jednej strony jako lektorka, ale już pojawiały się pierwsze zlecenia na rysunki - z polecenia. Później moja siostra wyjechała do Francji na staż, związany z fotografią kulinarną i marketingiem. Jako że właścicielka szukała ilustratora do materiałów marketingowych, skontaktowała ją ze mną. Moje rysunki się spodobały, nawiązałyśmy współpracę. Oprócz tego oczywiście w Polsce wciąż byłam lektorką języka polskiego - mówi.
Francuska szkoła kulinarna, od której Balbina Gregorczyk otrzymywała regularne zlecenia, miała dwa oddziały: w Prowansji i w Paryżu.
Trzeba podkreślić, że była to szkoła francuskiego gotowania dla przyjeżdżających do Francji obcokrajowców – śmieje się ilustratorka. - Menadżerka, z pochodzenia Amerykanka, miała dużo fantazji i szalonych projektów, więc zlecenia były ciekawe. Ale trzeba przyznać, że potrafiła też te moje obrazki marketingowo dobrze wykorzystać.
Kiedy Balbina Gregorczyk rozpoczynała współpracę z francuską firmą, pewne rozwiązania, które tam już były powszechnie znane, w Polsce nie były jeszcze popularne.
Narysowałam np. avatary do wykorzystania w poczcie elektronicznej czy w mediach społecznościowych, ilustrujące pracowników. Wszystkich, począwszy od szefowej-menadżerki, poprzez szefa kuchni i wszystkich kucharzy oraz cukierników, skończywszy na specjalistach od wina czy piekarzach. Rysowałam też najróżniejsze scenki, które właścicielka później wykorzystywała do celów reklamowych, część również drukowała - wspomina.
Balbina Gregorczyk opowiada, że we francuskiej szkole zdarzały się często nietypowe zlecenia, w dodatku z gatunku ad hoc.
Ludzie przyjeżdżali na tygodniowy kurs gotowania, a moim zadaniem po każdym dniu było stworzenie "rysunkowego reportażu" z tego, co robili w jego trakcie, więc zlecenia miały charakter bardzo dynamiczny. Zazwyczaj takie prace są rozciągnięte w czasie - podkreśla ilustratorka ze Śląska.
I dodaje, że mimo współpracy zdalnej, zleceniodawców z Francji poznała też osobiście.
Kiedy moja córka miała rok, pojechaliśmy do Francji na wakacje, odwiedziliśmy wtedy "moją" szkołę kulinarną. W pewnym momencie znalazłam się w miejscu, w którym można było kupić gadżety z moimi obrazkami: torby czy mapy z instrukcją, jak tam dojechać. Niesamowite uczucie - wspomina rysowniczka.
Kiedy stała współpraca ze szkołą gotowania się skończyła, wydawałoby się, że skończyła się też francuska przygoda Balbiny Gregorczyk. Tymczasem zlecenia od wielu napotkanych po drodze specjalistów wciąż napływały. Jednocześnie drugim torem toczyła się jej kariera jako lektorki w Polsce, a rysunki - "pomoce naukowe" - wciąż regularnie lądowały na internetowym blogu.
Kiedy otworzyłam w Katowicach swoją szkołę języka polskiego dla obcokrajowców, na Instagramie napisała do mnie dziewczyna, która jest lektorką w Hiszpanii, na uniwersytecie w Alicante. Wcześniej śledziła moje rysunki zamieszczane na blogu, skojarzyła, że ja i autorka tamtych obrazków to ta sama osoba - opowiada Balbina Gregorczyk.
Nieoczekiwanie pojawiła się ciekawa propozycja.
Dziewczyna podkreślała, że moje rysunki dają jej dużą radość, co było bardzo miłe. W pewnym momencie oznajmiła, że właśnie pisze książkę i nie wyobraża sobie, żeby ilustracje do niej nie były mojego autorstwa - wspomina rysowniczka.
Ilustracje lektorki z Polski znalazły się więc w dwóch publikacjach wydanych w Hiszpanii: pierwsza ukazała się w trakcie trwania pandemii. Do drugiej - wydanej stosunkowo niedawno - Balbina Gregorczyk zaprojektowała okładkę.
Kiedy przyszła pandemia, zajęcia w katowickiej językowej szkole Balbiny Gregorczyk odbywały się wyłącznie zdalnie. Wtedy zapadła ważna decyzja.
Uznałam, że formuła lekcji online nie jest dla mnie. Stworzyłam tę szkołę dla ludzi, dla spotkań, ciekawych działań, ale bezpośrednich. Więc przekazałam szkołę przyjaciółce-lektorce. I postanowiłam na poważnie zająć się rysowaniem - opowiada ilustratorka.
Przyznaje, że do sukcesu jej obrazków we Francji czy Hiszpanii z pewnością przyczyniła się tamtejsza mentalność.
We Francji od zawsze jest inne podejście do takich rzeczy. W Polsce komiksy i powieści graficzne długo wiązane były z literaturą dziecięcą i młodzieżową. Humorystyczne obrazki, wykorzystywane w marketingu czy sztuce użytkowej, wciąż nabierają u nas popularności - mówi.
Ale - oprócz zamówień indywidualnych: spersonalizowanych obrazków na przeróżne okazje - również w Polsce Balbina Gregorczyk rozwija już ciekawą współpracę.
Na stałe współpracuję obecnie z kawiarnią Black Woolf w Katowicach. Zdarza się, że mam wolną rękę i mogę sama wyjść z inicjatywą. Ostatnio w lokalu prowadziłam warsztaty rysowania, całkiem niedawno odbyła się też pierwsza wystawa moich obrazków - opowiada ilustratorka ze Śląska.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Event Upgrade Your Business vol. 62: Influencer vs Agencja
475Business Boost No. 4 – Śniadanie dla Przedsiębiorców. Zaprasza Bielsko-Biała
265Smogowe płuca stanęły na żorskim rynku. Gdzie jeszcze w Śląskiem sprawdzą stan powietrza?
257Śląskie miasto zamieni się w Hogwart! To będą urodziny w stylu Harrego Pottera!
250Raportowanie ESG – dlaczego mnie dotyczy i jak mam się przygotować? OIPH w Tychach zaprasza na konferencję
219PGG. Gliwicka kopalnia Sośnica "bohaterką" holenderskiego dokumentu o górnictwie
+2 / -0Kongres HR 2025: HR jako strategiczny partner: budowanie bezpiecznego, efektywnego i przyszłościowego środowiska pracy
+1 / -0Cyberbezpieczeństwo i AI dla samorządu, administracji i biznesu - co nas czeka w 2025 roku?
+1 / -0Raportowanie ESG – dlaczego mnie dotyczy i jak mam się przygotować? OIPH w Tychach zaprasza na konferencję
+1 / -1Kongres HR 2025: HR jako strategiczny partner: budowanie bezpiecznego, efektywnego i przyszłościowego środowiska pracy
0Śląskie miasto zamieni się w Hogwart! To będą urodziny w stylu Harrego Pottera!
0Raportowanie ESG – dlaczego mnie dotyczy i jak mam się przygotować? OIPH w Tychach zaprasza na konferencję
0Business Boost No. 4 – Śniadanie dla Przedsiębiorców. Zaprasza Bielsko-Biała
0Smogowe płuca stanęły na żorskim rynku. Gdzie jeszcze w Śląskiem sprawdzą stan powietrza?
0