Wydarzenia w kopalni Pniówek w nocy z 20 na 21 kwietnia rodzą wiele pytań. Jak dochodzi do wybuchu metanu? Czy katastrofy można było uniknąć? Czy stwierdzenie ratowników, że "zawsze idą po żywych" jest tylko wyrazem nadziei? Na wszystkie te pytania odpowiada w rozmowie ze Śląskim Biznesem Kazimierz Grajcarek, były przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki, górnik i wieloletni ratownik górniczy.
Żeby doszło do wybuchu metanu, muszą być, niestety, spełnione pewne sprzyjające warunki - tłumaczy Kazimierz Grajcarek, który przez 15 lat pracował jako ratownik górniczy.
O jakich warunkach mowa? Są to: odpowiednia mieszanina gazów, powietrza kopalnianego czy tlenu z metanem oraz środek inicjujący, który do wybuchu doprowadzi.
W kopalniach metanowych, które należą do IV kategorii zagrożenia metanowego, tak jak to się ma w przypadku KWK Pniówek, w bardzo wielu punktach znajdują się czujniki metanu.
Informacja o tym, jaki jest skład metanu w danym miejscu jest przekazywana dyspozytorowi metanometrii, który decyduje m.in. o wycofywaniu ludzi z miejsca, gdzie występuje zagrożenie. Wszystkie decyzje dyspozytora są nagrywane, w tym telefony, które wykonuje i informacje, które przekazuje - bezpośrednio czy przez radio - opowiada nasz rozmówca.
Do wybuchu dochodzi, kiedy następuje nagły wypływ metanu, ze znajdującej się w złożu tzw. bańki metanowej.
Jeśli chodzi o samo złoże i jego odmetanowanie, to tę czynność wykonuje się zanim zacznie się urabiać ścianę czy przodek. Najpierw robi się kilkumetrowe odwierty, następnie wkłada się w nie odpowiednie rury, które wysysają metan - mówi Kazimierz Grajcarek.
Tak ujęty metan wyprowadza się wówczas na powierzchnię i sprzedaje czy zagospodarowuje w inny sposób. O tym, jak kopalnie radzą sobie z wychwytywanym metanem, pisaliśmy zresztą niedawno. <<Jak kopalnie radzą sobie z metanem? Wyższy Urząd Górniczy komentuje dla Śląskiego Biznesu>>
Ale kwestie zabezpieczenia mogą nie wystarczyć, ponieważ bańki są bardzo niebezpieczne, jeśli trafi się na nie w złożu - przyznaje nasz ekspert. - Odwierty wykonuje mniejsza ilość osób, więc jest mniejsze zagrożenie. Po ewentualnym natrafieniu na bańkę maszyny samoczynnie się wyłączają i jest czas, żeby bezpiecznie opuścić miejsce zagrożenia, a teren następnie się przewietrza.
Natomiast jeśli nastąpi nagły wyrzut mieszanki, która nie dotrze do punktu pomiaru i nie wywoła automatycznego wyłączenia urządzeń, iskra maszyny urabiającej może być inicjatorem wybuchu. Do eksplozji dochodzi wówczas w obecności wielu ludzi: na ścianie, w miejscu w którym przygotowuje się produkcję, no i oczywiście na taśmociągu, który odprowadza węgiel do szybu. Oprócz tego w kopalni są mechanicy, elektrycy i niebezpieczeństwo przekłada się na większą ilość osób.
Temperatura samego wybuchu metanu wynosi w wolnej przestrzeni 1875°C, dochodząc w przestrzeni zamkniętej do 2650°C. Dodatkowym niebezpieczeństwem, charakterystycznym dla kopalni metanowych, jest to, że dwa wybuchy metanu mogą nastąpić jeden po drugim.
Pierwszy wybuch to wybuch metanu, a drugi – podniesionego pyłu węglowego. Następuje podmuch, który podnosi pył węglowy nagromadzony na ścianie czy chodnikach i mamy do czyniania z tzw. serią - wyjaśnia Kazimierz Grajcarek.
Nasz rozmówca podkreśla, że na Pniówku takiej sytuacji nie było. Po pierwszej eksplozji ludzie zostali ewakuowani, część wyszła sama. Drugi wybuch nastąpił później, już podczas prowadzenia samej akcji ratowniczej.
Akcję ratowniczą przerywa się, żeby zatamować odcinki zametanowane i wówczas wtłacza się gaz, który jest neutralny i wypycha się w ten sposób tlen, żeby zapobiec powstawaniu mieszanki wybuchowej. A trzeba zaznaczyć, że mieszanka wybuchowa sama w sobie nie jest groźna, jeśli nie ma punktu inicjującego - wyjaśnia ratownik. - Natomiast przy takich wybuchach panuje tak wysoka temperatura, że może nastąpić zapłon węgla i wówczas węgiel się tli, a kiedy dojdzie do niego mieszanka wybuchowa, następuje kolejny wybuch.
Co mogło być przyczyną drugiego wybuchu w KWK Pniówek?
Musiała być jakaś przyczyna inicjacji tej mieszanki powietrznej, trudno powiedzieć, jaka. Mógł to być rozżarzony węgiel lub część urządzenia, mógł np. palić się przenośnik - ocenia nasz rozmówca.
Kazimierz Grajcarek dodaje, że przewietrzanie wyrobiska powietrzem, stosuje się w określonym momencie.
Kiedy jesteśmy pewni, że nie ma ludzi i źródła inicjacji powietrza, czyli palącego się węgla lub rozżarzonych części np. stalowych. Ale kiedy idziemy po ludzi, ryzyko się podnosi. Ratownicy są do tego przygotowani, mają odpowiedni sprzęt - dodaje.
Czy przyczyny trzeciego wybuchu w kopalni Pniówek są podobne do takiego, który następuje w wyniku "serii"?
Trudno powiedzieć, co było przyczyną, to wszystko mogą powiedzieć ludzie, którzy tam wejdą po akcji i sprawdzą jak było - ocenia ekspert.
Ale dodaje, że przyczyną kolejnego, nagłego wybuchu gazu mogło być mikrotąpnięcie.
Jest to po prostu pęknięcie skały – czy to przez urobek czy przez wysoką temperaturę. Jeśli ściana była przewietrzana, teoretycznie nie mogło się nic takiego wydarzyć, chyba że było miejsce, gdzie nagromadził się metan - dowiadujemy się.
Kazimierz Grajcarek mówi, że - w sposób niekontrolowany - metan może gromadzić się w określonych miejscach w kopalni.
Np. w wyrobisku, za ścianą powstaje rumowisko skalne i w nim mogła nagromadzić się większa ilość metanu, która spowodowała mieszankę, a inicjatorem mógł być zapalony węgiel. Bo prawdopodobnie był to pożar endogoniczny, który doprowadził do samozapłonu, a w konsekwencji do wybuchu metanu - wyjaśnia.
Podczas pracy w kopalni metanowej, podczas takich akcji, kiedy wiadomo, że metan mógł się nagromadzić, stosuje się tamowanie wyrobiska.
Wyrobisko o o którym mówimy, było najprawdopodobniej w kształcie litery U - mówi Kazimierz Grajcarek. - Tamujemy je z obu stron, nad ścianą i pod ścianą, wówczas mieszanina metanu nie jest groźna, a wtedy - nawet jeśli pod wpływem inicjatora się zapali - nie jest już wybuchowy.
Kiedy tamy są już wybudowane, wtłacza się w nie nie powietrze, ale gaz, najczęściej jest to azot, który sprowadzany jest na dół w postaci stałej. Wówczas z tego miejsca wypychany jest zarówno tlen, jak i metan, a ratownicy mogą oddychać dzięki specjalnym plecakom ratowniczym, w których mają aparaty robocze do oddychania.
Kazimierz Grajcarek podkreśla, że podczas 15-letniej pracy jako ratownik nigdy nie spotkał się z przypadkiem szacowania szans powodzenia akcji ratowniczej.
Nigdy nie kalkulowaliśmy szans i zagrożeń. I to powie każdy ratownik - mówi specjalista z przekonaniem. - Dlaczego? Z trzech powodów: po pierwsze dlatego, że zawsze tak mówimy i zawsze idziemy po żywych, druga sprawa to kwestia nastawienia psychicznego, nie skupiamy się na narażaniu własnego życia, nie myślimy w kategoriach ocalenia swojego życia, bo tamtego być może już nie ma. I wreszcie po trzecie – to daje nadzieję i szansę rodzinie.
I dodaje:
Zdarzało się, że ktoś przeżył w załamaniach skalnych, że znalazł się w takim miejscu, które osłoniło, a takie miejsca, chodniki, są. Człowiek teoretycznie możne znaleźć się za urządzeniem, maszyną, być poparzony, może być niesprawny, niezdolny do opuszczenia miejsca zagrożenia, ale żywy - podsumowuje Kazimierz Grajcarek.
Zobacz film z wybuchu metanu w warunkach kontrolowanych:
Już słyszeliście o wypadku w czeskiej kopalni w Karwinie, gdzie w wyniku wybuchu metanu zginęli/zostali ranni górnicy. Trudno sobie wyobrazić jak wygląda taki wybuch, więc oto nagranie wykonane w kontrolowanych warunkach w Kopalni Doświadczalnej "Barbara" w Mikołowie, część GIG. pic.twitter.com/wTI95YvLYG
— Meteo GIG (@MeteoGIG) December 21, 2018
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Dostarczył 7 tys. tramwajów dla polskich miast. Zakład Alstom w Chorzowie obchodzi 160 lat
+2 / -0Czy biznes i samorząd to zgrany duet? KSSE zaprasza na Świąteczny Booster dla biznesu
+1 / -0Znamy laureatów XVI edycji konkursu Innowator Śląska
+1 / -0Katowice, Czeladź i Ożarowice najwyżej w Rankingu Gmin Województwa Śląskiego 2024
+1 / -0Katowizje 2024 – Katowice po raz piąty wyłoniły liderów odpowiedzialnego biznesu
+1 / -0