Kariera

Związkowcy z JSW: Rozliczyć "grupę Piontkowej"!

Brakuje słów, by określić skandaliczny sposób zarządzania Jastrzębską Spółką Węglową, który miał chyba doprowadzić do jej upadku. Dzisiaj, po kompromitacji odwołanego już zarządu, wszyscy złapali oddech i odetchnęli z ulgą - piszą przedstawiciele Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW), Federacji Związku Zawodowego Górników JSW SA i Związku Zawodowego "Kadra" w tekście szczegółowo podsumowującym "dokonania" byłego kierownictwa Spółki. Następnie apelują do premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina o rozliczenie „grupy Piontkowej”.

Reklama

Reprezentatywne Organizacje Związkowe postanowiły zabrać głos po odwołaniu zarządu JSW z prezes Barbarą Piontek na czele. Ich artykuł publikuje Solidarność Górnicza.

„Po odwołaniu prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej pani Barbary Piontek i wiceprezesa Tomasza Dudy wyszły na jaw informacje o niebagatelnych zarobkach „świty”, jaką sprowadziła do JSW była szefowa firmy. Rzesza pełnomocników, dyrektorów, głównych specjalistów, koordynatorów, sekretarek - oto grupa tak zwanych fachowców, o której opowiadała górnikom z kopalnianych telebimów pani prezes, powtarzając raz za razem, że dla niej górnik jest najważniejszy. I chyba coś w tym było, bo kto inny, jak nie górnik tyrający w ścianie miał utrzymywać całe to towarzystwo?

Z nieoficjalnych informacji wynika, że zarobki poszczególnych osób z tej grupy przekraczały wszelkie wyobrażenia, nie wspominając już o zdrowym rozsądku, którego od samego początku „panowania” pani Piontek brakowało.” czytamy w artykule.

Związkowcy przytaczają parę przykładów na potwierdzenie swoich słów.

„Otóż „dyrektor zarządzający”, którego stanowisko utworzono bez żadnego uzasadnienia, zarabiał prawdopodobnie około 45 tysięcy złotych miesięcznie. To znacznie więcej niż zarabia „prawdziwy” dyrektor, kierownik ruchu zakładu. Do tego otrzymał w prezencie zakwaterowanie w hotelu i to nie byle jakim, później zaś miał otrzymać mieszkanie i oczywiście auto służbowe z kartą na paliwo i telefon. To wszystko na koszt JSW, bo przecież „marna” wypłata we wspomnianej wysokości nie mogła wystarczyć na tankowanie z własnej kieszeni. By było ciekawiej, pani prezes zadbała o ewentualną odprawę „dyrektora zarządzającego” w wysokości 6-miesięcznego wynagrodzenia i to bez względu na to, kto rozwiązuje umowę o pracę - pracodawca czy pracownik. Trzeba podkreślić fakt, że odprawy przysługują tylko tym pracownikom JSW, którzy przechodzą na emeryturę. Wypłata pana piastującego wspomnianą funkcję to kilkukrotne wynagrodzenie górnika pracującego w kopalni! I to chyba ten właśnie „górnik” był dla pani prezes najważniejszy.” czytamy.

Z artykułu wynika, że kolejnym przykładem są pełnomocnicy pani prezes „z wypłatą bliską 30 tys. zł miesięcznie, autami i telefonami służbowymi.”

„Z pozyskanych informacji wiadomo, że ci pełnomocnicy również mają zagwarantowane 6-miesięczne odprawy. Co więcej, powołują się na gwarancje zatrudnienia, żądając od JSW odszkodowania w wysokości ponad pół miliona zł na osobę. Można by się dalej rozpisywać - na przykład o byłym wiceprezesie z Knurowa, który nie tak dawno skasował prawie milion zł odprawy i powrócił za sprawą pani Piontek na stanowisko dyrektora produkcji za "symboliczne" ok. 30 tys. zł miesięcznie oraz służbowe auto.” czytamy.

ROZ piszą też o szefowej biura pani prezes, która została zatrudniona z „nadania politycznego (jej zarobek miesięczny - prawie 20 tys. zł), o sekretarkach, specjalistach i innych "fachowców" z tzw. grupy Piontkowej. Większość tych osób po miesiącu czy dwóch otrzymała aneksy do zawartych umów o pracę, a wraz z aneksami wzrost wynagrodzenia oraz przywileje, których nie posiada żaden pracownik JSW.”

Jak czytamy w tekście

„nieoficjalnie „grupa Piontkowej” kosztowała JSW blisko 700 tys. zł miesięcznie, co rocznie dawałoby kwotę 8,5 mln zł. Biorąc pod uwagę średni zarobek górnika podawany przez Główny Urząd Statystyczny, byłoby to ok. 950 górniczych wypłat. Tutaj po raz kolejny powinniśmy sobie przypomnieć motto pani prezes, która twierdziła, że górnik jest najważniejszy. Powtarzała to ze swoją ekipą na każdym kroku. Zapewne też w to wierzyła, bo miała świadomość, że ten górnik utrzymuje ją i całą jej „świtę”.”

„Najbardziej bulwersującym jest fakt, że metody stosowane przez wspomnianych „fachowców” skończyły się dla wielu pracowników szeregowych wizytą w gabinecie psychiatrycznym. Na porządku dziennym było poniżanie, zastraszanie, zmuszanie do pracy w nadgodzinach, ingerowanie w życie prywatne i poszukiwanie „haków” na niepokornych. Szczególnie „zasłużył się” tutaj Tomasz Duda, zastępca pani prezes, z którą rywalizował w obszarze zastraszania pracowników JSW. Anonimowi rozmówcy potwierdzają, że ulubionym sloganem tego towarzystwa było: „jak komuś powiesz, co tu się dzieje, stracisz robotę” piszą związkowcy.

Dalej czytamy:

„Nie wspominamy już nawet dwóch „osiłków” o pseudonimach „Flip” i „Flap”, którzy jeździli po kopalniach i prowadzili kontrole bez żadnych upoważnień, „strasząc” przy tym swoją wątłą posturą. Hitem tych kontroli było zaaresztowanie (dosłownie!) na parę miesięcy kombajnu w ruchu „Borynia” - sprzęt czekał na działania kontrolerów, którzy nigdy na dole nie byli. Kto za to zapłaci?”

Według autorów tekstu wszystko, co działo się w JSW od marca tego roku, było dziełem byłej prezes, którą aktywnie wspierał były już zastępca Tomasz Duda. „Wszystko odbywało się przy milczącej zgodzie przewodniczącej Rady Nadzorczej JSW pani Haliny Buk, która już kiedyś wsławiła się zeznaniami przeciwko naszej firmie. Strach pomyśleć, czy o tym wszystkim wiedział premier polskiego rządu oraz odpowiadający za spółki Skarbu Państwa minister aktywów państwowych Jacek Sasin. A przecież Rada Nadzorcza, co wynika z samej jej nazwy, ma obowiązek nadzorować Zarząd, aby działania tegoż Zarządu były zgodne z interesem Spółki. Co w tym przypadku robiła Rada Nadzorcza? Drzemała...

Brakuje słów, by określić skandaliczny sposób zarządzania Jastrzębską Spółką Węglową, który miał chyba doprowadzić do jej upadku. Dzisiaj, po kompromitacji odwołanego już Zarządu, wszyscy złapali oddech i odetchnęli z ulgą. Trzeba tylko pamiętać, by ku przestrodze i na przyszłość „ekipa Piontkowej” została rozliczona!

Teraz już wiemy, dlaczego górnicy byli im tak bardzo potrzebni. Okazało się, że to „grupie Piątkowej” najbardziej zależało na gwarancjach zatrudnienia. Dzisiaj mieliby dostać kilka milionów złotych. Czy JSW wypłaci im te pieniądze? Czy może warto ich wszystkich wysłać na dół do roboty? Czy tacy ludzie powinni gdziekolwiek znaleźć zatrudnienie?” czytamy.

Reprezentatywne związki stawiają przy okazji pytanie innym organizacjom związkowym popierającym byłą prezes pytania: Czy potraficie spojrzeć w oczy górnikom? Czy macie odwagę powiedzieć, że popieraliście ten skok na kasę? A może mieliście coś obiecane?

„Apelujemy do premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina o to, by dopilnowali rozliczenia "grupy Piontkowej" i nie dopuścili do kolejnych nominacji partyjnych. Ten eksperyment się po prostu nie powiódł. Do naszej firmy przyszli ludzie, dla których dobro JSW nie było żadną wartością. Apelujemy, bo nie chcemy, by w przyszłości znów trafił nam się Zarząd, który w 3 miesiące doprowadził JSW niemal do upadku.” kończą związki.

Jastrzębska Spółka Węglowa nie odniosła się do artykułu związkowców. W spółce trwa obecnie konkurs na prezesa zarządu. Obowiązki prezesa sprawuje oddelegowany do tego zadania przez Radę Nadzorczą JSW jej członek prof. Stanisław Prusek.

Oceń publikację: + 1 + 17 - 1 - 12

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 691