Zmiany w korzystaniu z fotowoltaiki, w tym w systemie opustów i dotyczące prosumentów zakłada projekt ustawy zmieniającej prawo energetyczne i ustawę o odnawialnych źródłach energii. - Szczęśliwi ci, co będą mieć fotowoltaikę do końca 2021 roku – komentuje Wojciech Zieleźny, prezes firmy Słońce+, którzy przestudiował dokument. Katastrofę wieszczy Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.
2 czerwca 2021 r. w Biuletynie Informacji Publicznej Rządowego Centrum Legislacji ukazał się przygotowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo energetyczne i ustawy o odnawialnych źródłach energii.
Dokument był długo oczekiwany z uwagi na fakt, że od miesięcy rząd zapowiadał zmiany w obecnym systemie opustów i zasadach bycia prosumentem, czyli domowym producentem energii elektrycznej. Podnoszono, że instalacje domowe są często przewymiarowane i produkują zbyt duże nadwyżki energii, co bywa problemem dla regulatora sieci. Jeszcze w lutym, marcu mówiło się, że system opustów będzie zastąpiony innym, ale zmiana miała być nieodczuwalna dla posiadaczy domowej fotowoltaiki.
Aby wiedzieć, co się ma zmienić, prześledźmy krótko obecny system opustów, czyli rozliczania z Operatorem Sieci Dystrybucyjnej w formie bezgotówkowej. Co to znaczy? W ramach opustu energia z nadwyżek w produkcji jest rozliczana z energią pobraną z sieci. W przypadku mikroinstalacji o mocy większej niż 10 kW prosument oddaje do rozliczenia 100 proc. nadwyżkowej energii, a w zamian operator oddaje mu w okresach pobierania prądu 70 proc. energii, a przypadku mikroinstalacji o mocy mniejszej niż 10 kW oddanie 100 proc. nadwyżki kompensowane jest w 80 proc. energią od operatora. Taki system rozliczania się ustawa gwarantowała prosumentowi przez 15 lat. Pozwalało to posiadaczowi fotowoltaiki uzyskać zwrot z inwestycji w ciągu kilku - kilkunastu lat. To było podstawą sukcesu systemu prosumenckiego w Polsce.
A proponowana w ustawie zmiana sukces może zmienić w katastrofę. Wojciech Zieleźny, prezes firmy Słońce+ zajmującej się m.in. montażami systemów fotowoltaicznych uważa, że po zmianie przepisów przestanie się to opłacać. I klientom i firmom.
- Z tego, co wywnioskowałem, szczęśliwi są ci, którzy założą instalację w tym roku, bo im zdąży się sensownie zwrócić, gdyż ich obejmie jeszcze 15-letnia gwarancja. W przypadku osób chcących założyć fotowoltaikę od 2022 roku dużo zależeć będzie od tego, co ustawodawca rozumie przez cenę energii, którą operator ma płacić prosumentowi. Czy cena będzie obejmowała również przesył, czy dotyczyć będzie czystej energii. W tym drugim przypadku będzie to się średnio opłacało – mówi Wojciech Zieleźny, prezes Słońca+.
Ale to nie jedyny problem pojawiający się w proponowanych przepisach.
- Moim zdaniem w niemądry sposób zdefiniowano wymóg, aby instalacje nie były przewymiarowane. Gdyby przyjąć proponowany model, to użytkownik nie będzie w stanie się zbilansować. Musiałby bowiem projektować instalację na czas, kiedy faktycznie istnieje produkcja, czyli gdzieś od połowy marca do końca września – mówi ekspert.
Można wywnioskować, że intencją ustawodawcy jest doprowadzenie do sytuacji, żeby prosumenci nie wytwarzali nadwyżek energii, lub robili to w ograniczonym zakresie, a wtedy, kiedy energii nie wytwarzają – po prostu ją kupowali. To kompletny zwrot w stosunku do obecnej sytuacji, kiedy prosumenci mając instalacje mocniejsze, niż wynika z codziennego zużycia prądu są w stanie naprodukować tyle nadwyżek, żeby w okresach niedoboru pobierać w barterze „odłożoną” energię z sieci. Jak łatwo się domyśleć, im prosument wytworzy więcej nadwyżek, tym szybciej spłaci mu się fotowoltaika.
Zdaniem prezesa Słońca+ konieczność ograniczenia mocy instalacji tylko do poziomu bieżącego zużycia może skutkować spadkiem zainteresowania fotowoltaiką.
- Im jest mniejsza instalacja, tym jest droższa. A mniejsze nadwyżki wydłużą okres zwrotu z inwestycji. Instalacje będą miały sens tylko w firmach, które codziennie zużywają dużo energii i nie odprowadzają generalnie nadwyżek do sieci – mówi Wojciech Zieleźny.
Przedsiębiorca prognozuje, że zahamowanie rynku domowej fotowotaiki pociągnie za sobą lawinę upadłości firm zajmujących się montażem.
- W ostatnim czasie powstało wiele firm, a inne poszerzyły działalność o fotowoltaikę. Obawiam się, że takie małe firmy, zajmujące się montażem fotowoltaiki w domach upadną. Nie będą miały aż tylu klientów, poza tym montaż małych instalacji jest praktycznie nieopłacalny dla firmy - mówi przedsiębiorca.
Zagrożenia widzi też Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. Uważa, że likwidacja systemu to również cios w działania nakierowane na poprawę jakości powietrza, ponieważ coraz więcej osób decyduje się na wymianę pieca węglowego na pompę ciepła, a atrakcyjność tej technologii jest tym większa im tańsza jest energia elektryczna, którą może zapewnić właśnie przydomowa fotowoltaika.
Czytaj kolejne strony:
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
INTARG®2024 - Katowice zapraszają na czołowe Międzynarodowe Targi Wynalazków i Innowacji
3012Min. Czarnecka i premier Buzek w Katowicach. "Przemysł na Śląsku musi być różnorodny"
657Transformacja energetyczna i dekarbonizacja – jaki scenariusz dla polskiego i europejskiego przemysłu?
581HR Klub Summit 2024 - wyjątkowe wydarzenie HR w sercu Śląska
337INTARG®2024 - Katowice zapraszają na czołowe Międzynarodowe Targi Wynalazków i Innowacji
0HR Klub Summit 2024 - wyjątkowe wydarzenie HR w sercu Śląska
0Transformacja energetyczna i dekarbonizacja – jaki scenariusz dla polskiego i europejskiego przemysłu?
0Min. Czarnecka i premier Buzek w Katowicach. "Przemysł na Śląsku musi być różnorodny"
0