Koronawirus a biznes

Rzecznik MŚP apeluje do premiera: mniej biurokracji przy wspieraniu firm!

2020-03-20, Autor: Tomasz Raudner

Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiebiorców zaapelował do premiera, żeby maksymalnie uprościć biurokrację przy wspieraniu firm przez państwo. Samemu rzecznikowi trudno było uwierzyć w to, co ZUS chce wiedzieć o firmie, żeby odroczyć jej składki.

Reklama

Już kolejny raz Rzecznik MŚP apeluje do rządu o uproszczenie mechanizmów pomocy udzielanej przedsiębiorcom przez państwo. Efekt? Jakby rzucał grochem o ścianę. Apelował np. o wprowadzenie na 6 miesięcy dobrowolności płacenia składek, by te firmy, które nie są w stanie regulować należności, mogły tego nie robić. Echo.

W zamian ZUS umożliwił firmom odroczenie składek za luty, marzec i kwiecień, jeśli firmy wykażą, że z powodu epidemii nie są w stanie ich zapłacić. Tyle, że przedsiębiorca musi o to zawnioskować wypełniając pięciostronicowy wniosek zawierający szereg punktów, które w opinii przedsiębiorców i radców podatkowych są zupełnie zbędne.

Wniosek do ZUS "pokonał" fryzjerkę

Przekonał się o tym również Rzecznik MŚP, który w dzisiejszym apelu do premiera podał przykład właścicielki salonu fryzjerskiego:

„Wczoraj otrzymałem wiadomość od pani Anny. Pani Anna skończyła technikum fryzjerskie w 1998 roku. Już podczas nauki pracowała w zawodzie, żeby móc się utrzymać w Warszawie. Potem była pracownikiem najemnym w zakładzie fryzjerskim. Po urodzeniu dziecka wystarała się o dotację z urzędu pracy na założenie działalności gospodarczej i od 17 lat prowadzi swój mały salon fryzjerski na wsi w powiecie pułtuskim. Pracuje sama. I od siedmiu lat, po śmierci męża, sama spłaca kredyt hipoteczny na budowę domu. Za usługę strzyżenia pobierała do stycznia 2020 r. 15 zł, obecnie 20 zł. Wybrała rozliczenie kartą podatkową, bo niskie dochody nie pozwalały jej na korzystanie z biura księgowego. Bywały miesiące, że nie miała też z czego zapłacić ryczałtowego ZUS. Kiedy 2 lata temu złamała nogę i nie mogła pracować, powstały zaległości. Starała się nadpłacać składkę, ale jeszcze pozostało jej 2 tysiące złotych do spłacenia.

Po wybuchu epidemii ma w zakładzie 3-4 klientów dziennie. Całe szczęście, że pracuje we własnym lokalu w starym domu. Niebawem musi jednak zapłacić za prąd, ZUS i podatek z karty. Ponadto musi z czegoś przeżyć. Dlatego postanowiła skorzystać z propozycji „tarczy” i odroczyć płatności ZUS o trzy miesiące.

Pobrała z internetu wniosek i zasiadła do jego wypełniania. Wniosek dla osób nieprowadzących pełnej księgowości zawiera m.in. pytania dotyczące trzech kolejnych lat, od 2017 do 2019: forma opodatkowania, przychód, koszty, zaliczka na podatek dochodowy, nakłady na środki trwałe, dochód, majątek firmowy, majątek prywatny, zobowiązania firmowe, zobowiązania firmowe krótkoterminowe, zobowiązania prywatne, uzależnienie od odbiorców/dostawców – w tym punkcie potrzebne jest wyjaśnienie czy firma ma wielu odbiorców, ale dostawy realizowane są przez kilku dostawców, czy ma kilku klientów oraz kilku kluczowych dostawców. Na koniec trzeba doprecyzować, czy firma jest w strukturze kapitałowej oraz czy grupa kapitałowa jest jednym z kluczowych dostawców i czy otrzymuje granty i dotacje. To wszystko w rozbiciu na trzy lata w sytuacji, kiedy pani Anna płaci kartą podatkową i o przychodach w 2017 roku pamięta jedynie tyle, że były bardzo małe, bo brakowało jej na zapłacenie ryczałtowego ZUS.

Ponieważ w to, co opisuję, trudno uwierzyć, sam sprawdziłem te formularze i pozwalam sobie je panu Premierowi załączyć.”

Mniej biurokracji

Ale wniosek do ZUS jest tylko przykładem podanym przez rzecznika. Wskazuje, że organizacje z Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku MŚP proszą,

„aby wprowadzane rozwiązania były szybkie, proste i pozbawione biurokracji. Nie ma teraz czasu na rozpatrywanie podań, analizowanie załączników, wypełnianie wniosków i ankiet. Jeszcze kilka, kilkanaście dni bez pomocy i firmy zaczną się ratować zwalnianiem pracowników, a to będzie najgorszy scenariusz dla Polski.

Dlatego jednym z ważniejszych postulatów naszego środowiska jest zastosowanie prostych i szybkich środków pomocy. Nawet jeżeli część firm dostanie pomoc większą niż mogłoby to wynikać z ich sytuacji finansowej, to dla ratowania pozostałych właśnie takie środki trzeba zastosować.”

Adam Abramowicz pisze premierowi, że te prośby wysłał już do minister rozwoju Jadwigi Emilewicz. Widocznie zostały zignorowane, skoro ponawia temat zwracając na niego uwagę bezpośrednio premierowi. Rzecznik dodaje, że przedsiębiorcy pilnie czekają na projekty ustaw, by się do nich odnieść i poprawić.

Wsparcie, ale prawdziwe, nie pozorowane jest firmom potrzebne żywotnie.

„Wielu obawia się bankructwa – nie uzyskują przychodów, ale koszty nie zniknęły. Z racji, iż większość z ponad dwu i pół milionowej rzeszy przedsiębiorców nie ma znaczących oszczędności, wkrótce zabraknie im środków na utrzymanie rodzin. A kiedy wierzyciele zaczną upominać się o należności, do drzwi mogą zapukać komornicy.” pisze Adam Abramowicz.

O oporze, jaki ma aparat urzędniczy wobec przedsiębiorców Tomasz Raudner, redaktor naczelny ŚląskiegoBiznesu.pl rozmawiał z Adamem Abramowiczem podczas ubiegłorocznego Europejskiego Kongresu MŚP w Katowicach:

Koronawirus: jaka pomoc dla firm byłaby najlepsza?








Oddanych głosów: 750

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 679