Wiadomości

Budowali hospicjum dla miasta. Zostali bankrutami. Porażająca historia firmy z Rybnika

2023-08-15, Autor: Bartłomiej Furmanowicz

Dla Zbigniewa Koneckiego miało to być zwyczajne zlecenie jakich pełno w regionie i kraju. Nie spodziewał się tego, że budowa hospicjum w Niedobczycach doprowadzi jego firmę na skraj bankructwa i ogromnych długów. Ma za złe miastu, że nie zweryfikowało ono głównego wykonawcy – LK Inwest. Z kolei firmę oskarża o to, że ta mamiła go pieniędzmi i kompletnym brakiem przygotowania do zdania. Zarzutów jest więcej. Co na to magistrat i LK Inwest?

Reklama

Zarzut 1: „Firma wygrała wszystko na oświadczenia, tylko na gębę”

Zdaniem naszego rozmówcy, rybnicki magistrat nie dopełnił swoich obowiązków w przeprowadzonym przetargu na budowę hospicjum. Twierdzi, że miasto nie wymagało do głównego wykonawcy żadnych dokumentów potwierdzających swoje kompetencje.

Firma wygrała wszystko na oświadczenia, tylko na gębę. Proszę mi wierzyć, długo siedzę w tym biznesie. Wiem jak wyglądają przetargi. Trzeba mieć kogoś znajomego. Oni wygrali przetarg z gołą dupą. W tamtym czasie budowa takiego hospicjum nie była warta 27 mln złotych, ale 41 mln zł. Dotarłem do osób, które wyceniały tę inwestycję i nikt by tego by nie skończył za 27 mln zł. Miasto twierdziło, że LK Inwest spełniała wszystkie warunki, a moim zdaniem zabrakło kontroli. Główny wykonawca zapewnił, że swoimi siłami wykonają 10-15% prac. Tymczasem oni moim szpadlem wszystko robili. Wzięli kontenery, za które nie zapłacili dostawcy. Tu nie było BHP, nie było wody, nosiliśmy ją z osiedla – relacjonuje Zbigniew Konecki.

Z tym ostatnim fragmentem wypowiedzi wiąże się kolejny zarzut.

Zarzut 2: „Nie płacili podwykonawcom”

Nasz rozmówca zaznacza, że większość tego, co możemy dzisiaj zobaczyć na placu budowy, to robota jego firmy.

Za beton zapłaciłem z własnej kieszeni 150-200 tys. złotych, dźwig – 25 tys. złotych. Do tego dochodzi stal, która wtedy była droga. Setki tysiące złotych. Dodajmy szalunki i piłę za 25 tys. zł, która teraz leży gdzie w wodzie. Na placu budowy leżą moje materiały. Usłyszałem, że mogę sobie je zabrać. Nikt nie pomyślał o elementach, takich jak stal do zbrojenia. Co mam z tym zrobić? Sprzedać na złom za 1000 złotych? - pyta z niedowierzaniem.

Generalny wykonawca zobowiązał się płacić za faktury, które przesyłał mu Konecki.

Włożyłem w budowę wg faktur 1,3 mln zł, z czego otrzymałem 250 tys. zł. Mówimy więc tu o ponad milionie złotych strat. Wyglądało to tak: wystawiałem generalnemu wykonawcy fakturę z płatnością do 14 dni. Czekałem 1,5 miesiąca na 28 tys. złotych. Kiedy ukończyliśmy zbrojenie płyty dennej, wystawiłem fakturę na 150 tys. zł. Po 14 dniach nie dostałem pieniędzy, a informację, bym się zwracał do miasta o zapłatę. Wtedy nabrałem podejrzeń, że LK Inwest nie dysponuje żadnymi środkami – słyszymy.

Zarzut 3: „Brali ludzi z łapanki”

Nasz rozmówca przekonuje, że główny wykonawca nie tylko nie dysponował środkami, ale i brał ludzi „z łapanki”. Opiera się na przykładach.

Wykonali wykop i mieli zrobić „chudziaka” – cienki beton ze zbrojeniami, izolacją. Następnie miała wejść moja firma. Byłem zaskoczony i zapytałem, jak możemy wchodzić, skoro nie wykonali odpływów kanalizacyjnych? To przecież podstawa przy budowie. Czekaliśmy, aż zrobią swoje. Roboty nikt nie wykonał i woda zaczęła podmywać „głębki” – mówi.

Przytacza drugą sytuację.

Żeby wejść, trzeba było postawić dźwig. Kupiłem przyłącza pod dźwigi, oczywiście za moje pieniądze. Tutaj nadal leżą moje kable. To nie kosztowało tysiąc złotych czy dwa. Efekt był taki, że pod koniec robót już wcale nie było prądu, bo go odcięli. Nikt nie płacił za energię. Inna sprawa: firma kazała nam wejść na segment A i B, a w międzyczasie zwolnili się u nich prawie wszyscy kierownicy. Przyszedł co prawda nowy, doświadczony facet, chciał wybrnąć z sytuacji, ale nic już nie mógł zrobić. Było za późno. Tak wygląda firma, która k***a wygrała przetarg za prawie 30 mln złotych. Tu był tylko jeden toitoi na 15 osób. Nawet myjki nie było. Taka panowała organizacja pracy – słyszymy.

Zarzut 4: „Byli pewni, że dostaną od miasta jeszcze 13 mln zł

Dlaczego LK Inwest zaoferowała w przetargu 27 mln zł (druga najtańsza oferta opiewała na 32,7 mln zł)? Wg Zbigniewa Koneckiego liczyła ona to to, że miasto dorzuci w takcie robót jeszcze kilkanaście milionów złotych.

Podpisałem umowę, na 5,3 mln zł. Zadanie miałem jednak wycenione na 5,8 mln. Wtedy usłyszałem: panie Zbyszku, pan się nie przejmuje. Dostaniemy od miasta waloryzację i panu dołożymy. Żebym ją dostać, musiałbym wykonywać prace przynajmniej przez 12 miesięcy, tak miało być wg prawa. Kiedy sytuacja już całkowicie się popaprała, zabrakło mi jednego dnia do wypełnienia 12 miesięcy. Na szczęście w listopadzie wyszła ustawa, że wszyscy podwykonawcy, nie muszą mieć pracować przez rok, ale pół roku. Teoretycznie załapałem się na waloryzację. W praktyce tylko słyszałem obietnice, że wyrównają mi poniesione koszty i jeszcze dołożą. LK Inwest była pewna, że dostanie od miasta wypłatę około 13 mln zł – zaznacza nasz rozmówca.

Zarzut 5: „UM nie widział pewnych rzeczy”

Zbigniew Konecki przyznaje, że urząd miasta robił kontrole na placu budowy. Nie do końca był z nich zadowolony.

Raz się zdenerwowałem na to, co się dzieje przy budowie, a inspektor tylko kiwnął głową. Oczywiście, alarmowaliśmy o sytuacji. Byliśmy u pana Jacka Hawla, u wiceprezydenta. Miałem takie wrażenie, że o pewnych rzeczach jednak nie wiedzieli – mówi.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Materiał oryginalny: https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,pomagali-w-budowie-hospicjum-zostali-z-niczym-podwykonawca-ujawnia-kulisy-z-placu-budowy,wia5-3266-56473.html

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 565

Prezentacje firm