Z gastronomiczno – muzycznej mapy Katowic zniknie bardzo popularna miejscówka: KATO. Właściciel, Dominik Tokarski, zdecydował się zamknąć bar. Ostatni raz lokal przy ul. Mariackiej przyjmie gości 12 listopada. Powodów zamknięcia jest kilka.
Mamy kolejną historię z przedsiębiorcą branży gastronomicznej pokonanym przez drożyznę, inflację i ogólnie sytuację w kraju. Choć w tym przypadku sytuacja jest nieco bardziej złożona.
- Zamykam KATO. Listopad 2022 to ostatni miesiąc, kiedy lokal będzie działał. Złożyło się na to wiele czynników. No ale co zrobić. Tak to już w życiu bywa. Idziemy dalej – mówi przedsiębiorca.
W rozmowie z Gazetą Wyborczą Dominik Tokarski przybliża powody swojej decyzji. Na pierwszym miejscu wymienia kłopoty zdrowotne. Właściciela baru czeka dłuższe leczenie, a przerwa nie służy działalności gastronomicznej. Ale do zamknięcia przyczyniły się też drożyzna i inflacja.
- Faktury za prąd i ceny w hurcie poszybowały w górę. Były kosmiczne. Cena prądu dla mojego baru wzrosła o 150 procent – mówi w „GW”.
Przedsiębiorca przyznał również, że zmęczyło go bycie szefem.
- W pewnym momencie brakuje siły, energii, bo to często praca w dni wolne, święta, weekendy – mówił.
W mediach społecznościowych właściciel KATO podziękował jednak swojej załodze:
„Bycie szefem nie jest łatwe. Wiem, że popełniałem błędy ucząc się tej funkcji. Za wszystkie niedociągnięcia przepraszam. Za wszystkie wspólnie spędzone chwile dziękuję.”
Dodaje, że z perspektywy tych prawie 13 lat czuje ogromną satysfakcję zawodową.
- Bardzo się cieszę, że mogłem dodać swoje pomysły na to miejsce. Że mogłem wspólnie z tyloma ludźmi działać i wymyślać tyle świeżych i nowych projektów. Każdy etap w życiu ma swój koniec i teraz ten moment przychodzi na mój bar wymyślony w segregatorze od 2003 roku. To było moje marzenie, które udało się zrealizować. I teraz trzeba iść dalej. Z uśmiechem w te dziwne czasy – mówi przedsiębiorca.
KATO powstało w 2009 roku. Uwagę odwiedzających przykuwało m.in. oryginalnym wnętrzem z płyt OSB.
"Nie sposób w takiej chwili podziękować tym, którzy mocno zagrali przy starcie: Łukaszowi Smolarczykowi za pomysł i koncept wnętrza z płyt OSB. Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym założeniu, pomyślałem, że to zbyt odważne. A jednak - "brzydki lokal z brzydkim techno" zapamiętam jako największy komplement. Gdy na jutubach zobaczyłem koncert w witrynie sklepowej w Belinie, pomyślałem, że na Mariackiej też można taką wrzutkę zapodać.” mówi przedsiębiorca.
Dominik Tokarski przy okazji odnosi się do samej ulicy Mariackiej.
- Uważam, że ulica Mariacka w Katowicach jest miejscem szczególnym. Bardzo lubiana i bardzo nielubiana. Słusznie. Jest trochę papierkiem lakmusowym nas samych, tym, jacy jesteśmy. Startując na Mariackiej jako przedsiębiorcy i animatorzy zaczynaliśmy od zera. Od wybrukowanej nowym, szybkobrudzącym się, granitem(?) ulicy, gdzie niewiele się działo, na ulicy, za którą ciągnęła się wątpliwa opinia. A jednak dziś nie da się pominąć tego miejsca opisując Centrum miasta. Jest żywa, głośna, jakaś. Na pewno nie wszystkim się spodoba, ale czy są miejsca "dla wszystkich"? - pyta retorycznie.
Czy zamknięcie KATO jest dużą stratą dla Katowic?
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.