Wiadomości

Duński urbanista bez ceregieli: Katowice to amerykańsko-sowiecka dystopia. Komentują architekci

Author profile image 2022-07-18, Autor: Magdalena Zmysłowska

W Katowicach odbyło się w tym roku Światowe Forum Miejskie, ogromna konferencja na ponad 20 tys. uczestników pod egidą ONZ. To niewątpliwie duma dla miasta. Cień na tym wydarzeniu kładzie wypowiedź znanego duńskiego urbanisty, Mikaela Colville'a-Andersena. "Jedna z najbardziej dystopijnych przestrzeni miejskich w Europie. Z sowieckimi przejściami podziemnymi i szalonymi labiryntami dla pieszych, amerykańskimi szerokimi drogami, dziwnymi nowymi/starymi budynkami" - tak Duńczyk skrytykował katowicką Strefę Kultury. Co na ten temat sądzą władze miasta i polscy architekci? Specjalnie dla Was zebraliśmy opinie w sprawie.

 

 

Reklama

Duński urbanista ostro o Strefie Kultury w Katowicach

Jedna z najbardziej dystopijnych przestrzeni miejskich w Europie. Z sowieckimi przejściami podziemnymi i szalonymi labiryntami dla pieszych, amerykańskimi szerokimi drogami, dziwnymi nowymi/starymi budynkami" — tak Strefę Kultury w Katowicach, w której odbyło się tegoroczne Światowe Forum Miejskie, ocenił Mikael Colville-Andersen, sławny duński urbanista, autor książki "Być jak Kopenhaga". Andersen doradza miastom na całym świecie.

To, co zrobiliście w Katowicach, Amerykanie robili sobie w latach 70. i przekonali się, że to nie działa. W Detroit do śródmieścia wrzucili na przykład cztery wielkie obiekty sportowe, które zawsze tworzą w środku miasta przede wszystkim potężną barierę do pokonania. Więc macie już ten Spodek. Ale potem dodajecie do niego kolejne obiekty, które tworzą kolejne bariery. To szalone — powiedział Duńczyk w rozmowie z Onetem.

Andersen w Katowicach: Pieszych nie wysyła się pod ziemię jak szczury

Czemu tu nie ma prawie drzew, czemu jest tak mało trawy, poza finezyjnym dachem tego centrum kongresowego? Powinniśmy już wiedzieć, że pieszych nie wysyła się pod ziemię jak szczury. Coś takiego w 2022 r. w sercu europejskiego miasta?! — pytał oburzony Andersen.

Zapytany, czy zna inne polskie miasta, Andersen zapewnił, że zwiedził już Kraków, Warszawę, Łódź czy Gdańsk.

W Krakowie byłem niedawno, po drodze do Ukrainy. Świetne centrum, mam nadzieję, że Katowice też mają jakieś inne części, po których rodzice mogą bezpiecznie odwieźć dzieci rowerem do szkoły i iść na normalne zakupy. Że mają normalne miasto. Bo ten kawałek to jest amerykańsko-sowiecka dystopia - mówił.

Mikael Colville-Andersen krytycznie wypowiedział się nie tylko o architekturze Katowic, ale również o organizacji Światowego Forum Miejskiego.

Żeby było śmieszniej, to w ramach przygotowania do konferencji, na której mówi się o poprawie jakości życia w mieście, zamknięto drogę rowerową na tym wielkim rondzie koło Spodka, jakby to była konferencja deweloperów, a nie Światowe Forum Miejskie. Mam naprawdę nadzieję, że inne części miasta są lepsze - dodał Duńczyk w wywiadzie dla Onetu.

Katowicki magistrat: przechodzimy proces zmian, ale mamy się czym chwalić

O to, co na temat krytyki duńskiego urbanisty sądzą włodarze Katowic, zapytaliśmy Ewę Lipkę, zastępcę naczelnika Wydziału Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta.

Znamy ten temat, pojawił się już w ubiegłym tygodniu i odnosiliśmy się na świeżo podczas WUF11, które zresztą było świetną okazja do dyskusji i dialogu - wyjaśnia urzędniczka. - Szkoda, że tego w tej sprawie zabrakło.

Ewa Lipka do tematu odniosła się również tam, gdzie te frazy padły, czyli na Twitterze.

Odpowiedziałam panu Mikaelowi – zaprosiłam na stoisko miasta, na rozmowę, na wycieczki, by poznał Katowice, chciałam pokazać nasze miasto, zachęcić do dyskusji, by ewentualna krytyka była konstruktywna. Nie skorzystał z zaproszenia - relacjonuje.

 Każdy ma prawo do wolności opinii i wypowiedzi, jednak szkodliwe jest wydawanie osądów na temat miasta, oceniając tylko fragment. Z pewnością WUF11 jest dobrą platformą do dyskusji - napisała pod postem na Twitterze.

Urzędniczka przyznaje, że w Katowicach wiele jest jeszcze do zrobienia. Ale jednocześnie podkreśla, że miasto ma się czym chwalić.

Jesteśmy w procesie zmian, ale i mamy się czym chwalić, jak chociażby nazywaną przez Un-Habitat wzorową transformację dzisiejszej Strefy Kultury. Realizujemy wiele działań w zakresie zmian w polityce zrównoważonego rozwoju - wylicza.

A architektura – tutaj zdania zawsze są subiektywne, obiekty z architektonicznymi nagrodami mogą jednych zachwycać, a na innych nie wywierać żadnych emocji - podsumowuje Ewa Lipka.

Architekt z Rybnika: w ocenie rozwiązań ważny jest kontekst

Rzeczywiście, opinie architektów mogą być podzielone. O komentarz poprosiliśmy zatem Witolda Kuczę z rybnickiej pracowni Monochrom architects.

Opinia jest stanowcza i może być zaskakująca - przyznaje architekt z Rybnika w rozmowie z redakcją. - Pamiętajmy jednak, że jest to opinia urbanisty, który z doświadczenia porównuje założenia urbanistyczne miast całego świata, które nieraz dochodziły do posiadanych rozwiązań przez długi okres czasu.

Witold Kucza zaznacza, że postrzeganie tych samych rozwiązań może się różnić, w zależności od przyjętego kontekstu.

My (szczególnie odnosząc się do tzw. strefy kultury) postrzegamy te kwestie zupełnie inaczej, przede wszystkim chociażby z racji pamięci jaką transformację przeszło to miejsce - wyjaśnia. - Większość z nas, a już szczególnie mieszkańcy Katowic, pamiętają, jak wyglądało to miejsce przed przystąpieniem do realizacji tamtej przestrzeni.

Nasz rozmówca przytacza historię przemian, które w ostatnich latach przeszły Katowice.

Powstanie nowej siedziby Muzeum Śląskiego (2012-2014 rok), czy centrum kongresowego (2011-2015) rozpoczęły rewitalizację tego obszaru. Równolegle budynek NOSPR-u, czy teraz dominanta biurowa w postaci KTW i dalej realizowana mieszkaniowa "pierwsza dzielnica" - wszystkie te obiekty tworzą obszar, który być może był pożądany/oczekiwany przez mieszkańców. i którego po prostu brakowało w „mieście”, a który został zrealizowany w dość krótkim czasie, mając na myśli zmiany urbanistyczne - wyjaśnia.

I dodaje, że kierunek, w którym będzie podążać architektura miasta, w dużej mierze zależy od potrzeb katowiczan.

Zapewne wiele elementów wymaga dotarcia, dopracowania, kierunki zmian będą wynikać przede wszystkim z uwag samych mieszkańców i użytkowników, ważne jest aby ich głos był zauważony w dyskusji - zauważa.

Architekt o krytyce Katowic: Andersen nie powiedział niczego nowego

Mikael Colville-Andersen niestety nie powiedział niczego, czego byśmy nie wiedzieli - przyznaje tymczasem Marek Idziak-Sępkowski z krakowskiej pracowni architektonicznej IS Architects.

Niezależnie od tego jak bardzo byśmy nie próbowali odwracać wzroku od problemu, skupiając się na jakości pojedynczych pomnikowych budynków i gubiąc gdzieś zupełnie postrzeganie miasta jako przestrzeni do codziennego życia - dodaje.

Zaznacza, że wśród architektów Katowice mają wielu entuzjastów. Bez wątpienia, dla znawców jest tu bardzo dużo ciekawych – wręcz ikonicznych budynków i klimatycznych miejsc.

Osobiście obok Spodka czy NOSPR dorzuciłbym jeszcze parę bloków, które w prostej linii sięgały do postulatów modernistów. Colville-Andersen tego raczej nie kwestionuje - zauważa. - Jednak to co z perspektywy zsyntetyzowanego ujęcia architektury jest wartościowe i dobrze wypada w atlasach architektury, przestaje takie być wtedy, gdy się jest codziennym użytkownikiem miasta. Niestety wypełni się zgadzam, że teren wokół Spodka to jaskrawy przykład tego jak „socmodernistyczna” utopia, współcześnie podrasowana „amerykańskim snem” stworzyła przerażającą dystopię. Odczułem to bardzo mocno, gdy próbowałem odnaleźć się w labiryncie przejść pod rondem Ziętka czy wreszcie myląc kierunki znalazłem się nie po tej stronie Korfantego, co chciałem, a następne przejście dla pieszych było chyba pół kilometra dalej. Jako sprawny, względnie młody człowiek, byłem już zmęczony i rozdrażniony poczuciem, że ktoś traktuje mnie właśnie jak szczura w labiryncie.

Nie chcę nawet zastanawiać się jak w upalny sierpniowy dzień czuje się tu starsza osoba, poruszająca się o lasce lub w zimny jesienny deszcz młoda matka z wózkiem, jeśli w ogóle odważy się tu dotrzeć bez samochodu. Ale najwyraźniej te piękne budynki nie powstały tu dla takich osób - podnosi architekt.

Architekt: problemy Katowic nie są wyjątkiem na tle polskich miast

I dodaje, że pocieszeniem, choć marnym, dla katowiczan jest fakt, że to, co tu widać tak jaskrawie, niestety stanowi problem większości polskich miast.

Mikael Colville-Andersen dobrze wypowiada się o centrum Krakowa. Zgadzam się, ale tylko w zakresie centrum. Kiedyś myślałem, że nazywanie placów „rondami” a ulic „trasami” jest jedną z wielu różnic gwarowych w odniesieniu do powszechniej polszczyzny. Z czasem jednak doszedłem do przekonania, że język dobrze odwzorowuje stan urbanistyki Krakowa. Poza historycznym centrum, właściwie nie powstają place i ulice miejskie z ich wszystkimi funkcjonalnymi aspektami. Mam wrażenie, że poza jednym przykładem ulicy Pawiej, w moim mieście od 30-tu lat nie powstała ani jedna normalna śródmiejska ulica – z dostępnymi pierzejami, zorganizowanym układem zieleni i małej architektury. To absurd, że miasto wydaje ogrom pieniędzy na budowę kładek pieszo-rowerowych „łączących brzegi Wisły”, po to by obok ryć miasto „trasami” czyli de facto ściekami komunikacyjnymi, stanowiącymi nie raz gorszą barierę niż rzeka.

Podobny problem widać w Szczecinie, rodzinnym mieście naszego rozmówcy.

Zabytki poniemieckiej architektury, czy najnowsze realizacje, takie jak słynna Filharmonia, w albumach architektury wypadają znakomicie. Gorzej, gdy trzeba do nich dojść przez kilkupasmowe jezdnie, z rytmem świateł ustawionych tak, jakby pieszy był ewidentnym intruzem w mieście. Muzeum „Przełomy” R. Koniecznego, samo w sobie pomysłowe, dobrze wypada też jako przestrzeń organizowanych manifestacji, na co dzień jest kolejną betonową pustynią. Portowe miasto w jego najpiękniejszej części jest oddzielone od rzeki łącznie sześcioma pasami ruchu, wydzielonym i ogrodzonym torowiskiem, bo władze niespełna 400-tysięcznej gminy, snują marzenia o budowie w tym miejscu tunelu na miarę warszawskiej „Wisłostrady”. Kiedyś, gdy istniała stocznia, ta trasa miała jakieś racjonalne uzasadnienia, teraz jest zwyczajnie zbędna - podsumowuje Marek Idziak-Sępkowski.

Specjalista przyznaje, że mimo "nowego otwarcia" polskiej architektury, które nastąpiło dzięki środkom unijnym i znaczącej poprawie gospodarczej, mimo powstania wielu wartościowych budynków – w ujęciu urbanistycznym tylko cementuje się sowiecko-amerykański sposób myślenia o mieście, w jakim tkwią władze i zmotoryzowana część mieszkańców.

Poznańska Kaponiera i słynna przebudowa dworca, Forum Gdańsk, Rondo Matecznego w Krakowie - to tylko jedne z dziesiątek przykładów tego,  jak nie należy urządzać przestrzeni miejskiej. W takich miastach nie da się, żyć więc następuje eksodus na zewnątrz i urbanizacja przedmieść, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla krajobrazu i przyrody.

Architekt: kiedy przechodzę przez analogiczną przestrzeń w Krakowie, myślę o Katowicach

Na szczęście obserwuję też pewne symptomy pozytywnych zmian - podkreśla Marek Idziak-Sępkowski.

We Wrocławiu trwa dyskusja na temat likwidacji tranzytowego charakteru śródmiejskiej alei Kazimierza Wielkiego, która teraz dzieli miasto, tak jak znajdująca się tu kiedyś fosa. A plany miejscowe zakładają rozbiórkę estakad i wtórną urbanizację rejonu Placu Społecznego. W Warszawie, po ciężkich sporach, pojawiły się wreszcie naziemne przejścia przy Rotundzie, choć ta przestrzeń wciąż pozostaje opresyjna - wylicza.

Powołując się na dobre przykłady organizacji miejskiej przestrzeni, wraca jednak do Katowic.

Byłem pozytywnie zaskoczony nową aranżacją rynku. Okazuje się, że piesi na powierzchni ziemi nie muszą być koszmarnym snem drogowców. Tramwaje nie muszą mieć torowisk wydzielonych płotkami, a przystanki nie muszą być tak niedostępne, że czasem bardziej opłaca się jakiś dystans pokonać piechotą niż dotrzeć do nich podziemnym labiryntem lub czekać na zmianę świateł na sygnalizatorze dłużej niż na sam tramwaj. To naprawdę dobry przykład przestrzeni w mieście - ocenia architekt. - Zawsze, gdy w Krakowie jestem „zmuszony” do przejścia przez Rondo Mogilskie, które jest trochę analogiczną przestrzenią – a które jest kolejną tragiczną dystonią miejską złożoną na ołtarzu „świętej przepustowości” - to sobie myślę o ile łatwiej byłoby funkcjonować w tej ważnej części miasta gdyby wyglądała ona jak rynek w Katowicach.

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Otrzymuj najciekawsze newsy biznesowe ze Śląska!

Zapisz się do naszego newslettera!

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 497

Prezentacje firm