Wiadomości

"Jestem rolnikiem, nie niewolnikiem". Traktory znów wyjechały na drogi w Śląskiem [ZDJĘCIA]

2024-02-20, Autor: Kamil Budniok

Dziś kolejna odsłona protestu rolników. Na kluczowych drogach w województwie śląskim znów można było zobaczyć traktory opatrzone transparentami. W samo południe ponad 130 pojazdów wyjechało na drogę w Gorzyczkach, w powiecie wodzisławskim. Zobaczcie zdjęcia!

 

Reklama

Rolnicy znów strajkują!

W Gorzyczkach (powiat wodzisławski), rolnicy blokowali dziś wjazd i zjazd z autostrady A1, choć droga nie była całkiem zablokowana. Ponad 130 traktorów przemieszczało się od ronda przy zjeździe z autostrady do ronda przy wjeździe na strefę przemysłową.

Po przyjeździe na miejsce „przywitał” nas wisielectrumna z symbolicznym napisem „polskie rolnictwo”. Następnie odbyło się rozpoczęcie protestu. Organizator zgromadzenia, radny powiatu raciborskiego Łukasz Mura powiedział, że nie musi mówić, po co zebrali się dziś rolnicy. Wspomniał natomiast o apelu strażników celno-skarbowych, którzy mają problemy na granicy z Ukrainą. Celnicy nie są w stanie sami blokować transportu zboża i innych artykułów spożywczych na granicy.

Zaczynamy nasz protest. Nasz pokaz determinacji. Każdy z nas wie, po co i w jakim celu tutaj jesteśmy[...] Sytuacja jest taka, a nie inna na granicy. Funkcjonariusze służby celno-skarbowej na granicy wystosowali apel, proszą nas, rolników o pomoc. Proszą, żebyśmy ich wsparli – mówił Łukasz Mura.

Do rolników dołączyli myśliwi. "To pierwsza taka sytuacja"

Mimo że wcześniej w tej lokalizacji nie było to oficjalnie zapowiedziane (w przeciwieństwie do powiatów rybnickiego i częstochowskiego), to do protestujących w Gorzyczkach rolników dołączyli także myśliwi. Oni również sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi.

Wspieramy rolników, bo jesteśmy również przeciwko Zielonemu Ładowi. Zielony Ład bije w rolników, ale również w nas myśliwych. Postulatami naszymi jest ingerencja w nasze tradycje łowieckie. W poprzednim roku obchodziliśmy 100-lecie Polskiego Związku Łowieckiego. Pierwszy raz jest taka sytuacja, że myśliwi muszą wyjść na drogi, aby bronić swoich tradycji, swoich przywilejów – wyjaśnia Mirosław Pełeszuk, prezes koła łowieckiego „Róg”.

Jeżeli postanowienia Zielonego Ładu wejdą w życie, wówczas myśliwi będą mieli zakaz polowania w weekendy oraz zakaz między innymi polowania na ptactwo.

Nie będzie nam wolno polować w soboty i niedziele. To jest tak naprawdę jedyny dzień, gdy myśliwi pracujący mogą wyjść w teren, mogą poobcować z przyrodą. Chcą zabronić naszym dzieciom w polowaniach. Są ograniczenia do 18 roku życia, a chcą wprowadzić do 21 roku życia. Ta młodzież, gdy zacznie dopiero w takim wieku, nie będzie miała tego zakorzenionego w sobie. Chcą zakazać nam polowania na ptactwo, wszystkie ptaki. Jeśli wprowadzą zakaz polowania na gęsi, rolnicy też sobie nie poradzą. Chcą zakazać polowania w nocy na dziki. Mamy noktowizję i termowizję, która nam ułatwia polowania, bo na dziki polujemy głównie w nocy. Jeśli to wprowadzą, to rolnicy będą mieć szkody w płodach rolnych. Jesteśmy razem z rolnikami i chcemy wesprzec ich w trudnych czasach – dodał Mirosław Pełeszuk.

Myśliwy zaznaczył, że zabijanie zwierząt to przede wszystkim konieczność, ponieważ jest to redukcja tych gatunków, które mogą wpływać w sposób inwazyjny na między innymi rolnictwo, ale także nas wszystkich. Widzimy co jakiś czas, jak dziki wyrządzają szkody w mieście, a głównie na przedmieściach.

"To, co napływa do nas z Ukrainy to jest niedopuszczalne"

O tym, dlaczego rolnicy protestują, mówił nam jeden z hodowców, który zajmuje się hodowlą trzody chlewnej. Przede wszystkim mówi o napływie towarów z Ukrainy, które w żaden sposób nie są kontrolowane. Produkty te nie spełniają norm, które spełniać muszą rolnicy z Polski. W ten sposób rolnicy tracą pieniądze, ponieważ ich zboże i inne plony leżą w magazynach, a skupywane są produkty z Ukrainy.

Wszyscy widzą, co się dzieje. To, co napływa do nas z Ukrainy, jest niedopuszczalne. My musimy spełniać najostrzejsze normy Unii Europejskiej, co do naszych produktów, począwszy od mleka, pszenic, kukurydzy, rzepaku. To wszystko musi spełniać rygorystyczne normy i my te normy spełniamy. My cały czas modernizujemy nasze gospodarstwa. Staramy się dopasować od wymogów, które też uważamy – Zielony Ład – jest niedopuszczalny. Rozumiemy, że trzeba robić proekologicznie, ale nikt ze środowiskiem rolniczym tego nie konsultował. Jest to zrobione z punktu widzenia urzędnika – mówił Krystian Kretek, rolnik-hodowca z Krzanowic.

Dla rolników niedopuszczalne jest to, że kupowane hurtem jest zboże z Ukrainy, które nie spełnia norm, a u rolników z Polski towar zalega w magazynach. Niektórzy obawiają się, że nie zdążą sprzedać zboża przed sezonem żniw.

Z drugiej strony zalewa nas zboże z Ukrainy, które nie spełnia żadnych norm. Dwa tygodnie temu pszenica kosztowała 700 złotych, dzisiaj jest to 600 złotych za tonę. Saletra amonowa kosztuje na dziś 1900 złotych. Trzeba 3 tony pszenicy sprzedać, by kupić tonę nawozu. Kto to widział, jak tak może być – dodaje protestujący rolnik.

- Według Zielonego Ładu rolnicy muszą dostosować się do terminów między innymi nawożenia. Niemożliwe jest, aby takie terminy były narzucone. To wszystko jest zmienne, jest to związane z pogodą. - To są zasady przyrody. Widzimy, kiedy trzeba co robić – mówi rolnik.

W Zielonym Ładzie znajduje się także zapis 4% ugorowania. Chodzi o pozostawienie 4% swojego pola nieużywanego.

To tak jakby ktoś kupił sobie mieszkanie za 0,5 miliona złotych, ma trzy pokoje, przychodzi urzędnik i mówi, że od dzisiaj jednego pokoju nie może używać. Chcemy na tym produkować, a nie że ktoś nas ogranicza. Chcemy z naszej własności korzystać. To tak jakbyśmy kupili samochód i ktoś by nam zabronił z niego korzystać przez jeden tydzień w ciągu miesiąca – mówił Krystian Kretek.

"Ma traktor za miliony, a jeszcze narzeka"

Nie raz słyszymy w opinii publicznej komentarze odnośnie do tego, że rolnicy jeżdżą ciągnikami za kilkaset tysięcy, a nawet miliony złotych, a jeszcze narzekają, że im źle. Rozmawiający z nami rolnik ma do takich osób parę słów.

My tych ciągników, nie kupujemy dla własnego luksusu. Dlatego, żeby zaszpanować, że mój ciągnik kosztował milion, a mój 1,5. My tym pracujemy, to są nasze warsztaty pracy. My byśmy też chcieli, żeby one nie kosztowały milion, a nie 100 tys. Dlaczego nie kosztują 100 tys.? Czy jeździ ktoś dzisiaj polonezem, czy maluchem? Nie jeździ, jeździ klimatyzowanym samochodem, hybrydą itp. My też idziemy z postępem. Nasze ciągniki też muszą spełniać różne normy. My w sezonie spędzamy w traktorach 20 godzin dziennie – dodaje rolnik.

Drogi sprzęt do pracy w polu to niemalże obowiązek. Rolnicy, którzy mają hektary pola, nie mogą sobie pozwolić na stary sprzęt.

Na małych miejscowościach się nie skończy. Czeka nas "Marsz na Warszawę"

Jak mówił organizator dzisiejszego zgromadzenia w Gorzyczkach, to być może jeden z ostatnich protestów w takiej formie. Protesty nie są słyszane "wyżej" (w Warszawie – przyp.red), więc rolnicy planują strajki w Warszawie. Tzw. Marsz na Warszawę może się odbyć już w przyszłym tygodniu. Oprócz tego rolnicy pojadą też na granicę z Ukrainą, gdzie sytuacja jest dramatyczna. Tam blokowane mają być granice, nie tylko przy przewozie samochodowym, ale także tory.

Nie pojedziemy ciągnikami, ale autobusami. Ci, co będą bliżej stolicy, dojadą traktorami. Chcemy nasze niezadowolenie pokazać w Warszawie. A jeśli nie to, to będziemy blokować biura poselskie. Coś musimy zrobić – mówi Krystian Kretek.

- Rolnicy pilnują tych granic, a kilkaset metrów dalej przejazd kolejowy, całe wagony przepełnione, załadowane ciągle przejeżdżają. Od wczoraj w mediach jest apel celników, którzy proszą rolników o pomoc. Jednak nasze protesty mają drugie dno, walczymy o ten kraj, o tych ludzi, o te żołądki, bo za pół roku ten towar z Ukrainy trafi na półki sklepowe. Nie jestem prorokiem, ale 180 tys. nowych zachorowań na raka skądś się bierze – mówi Łukasz Mura, organizator dzisiejszego protestu.

Możliwe, że "Marsz na Warszawę" odbędzie się w przyszłym tygodniu. Organizator dzisiejszego zgromadzenia mówi, że może być niebezpiecznie.

W przyszłym tygodniu, prawdopodobnie, będzie tzw. Marsz na Warszawę, kancelaria premiera, ministerstwo rolnictwa. To są takie punkty, gdzie może być gorąco. Widząc to, jak rolnicy reagują, kończy się cierpliwość – tam może być niebezpiecznie - mówi Łukasz Mura.

Nie tylko jednak Warszawa, rolnicy pojadą także na granicę z Ukrainą, gdzie blokować będą przejścia graniczne także na torach.

Wydaje mi się, że trzeba będzie zrobić dyżury, bo nie potrafią jechać wszyscy. Będą to takie grupki po kilka osób. Będziemy blokować, będziemy stać na granicy 24/7, wejdziemy na tory, nic nie przejedzie. Trudno. Jeżeli nie potrafi Państwo zareagować, to coś musimy robić - dodaje Mura.

Strajk nadal trwa

Dziś (20 lutego) protest w Gorzyczkach trwa do 16:00. Droga nie jest całkowicie zablokowana, da się przejechać. W wydarzeniu udział bierze blisko 150 ciągników. Na miejscu są rolnicy i hodowcy z powiatu głubczyckiego, cieszyńskiego, Kędzierzyna-Koźla, a przede wszystkim z powiatu raciborskiego i wodzisławskiego.

Rolników i myśliwych wspierają górnicy.

A jakie hasła mają wywieszone protestujący rolnicy? Zobaczcie również na zdjęciach!

  • "Przepraszamy za utrudnienia, mamy zielony ład do obalenia"
  • "Nie dajmy skorumpowanym politykom zniszczyć rolnictwa i Polski"
  • "Walczymy o polską zdrową żywność"
  • "Stop ugorowaniu. Nie dla zboża z Ukrainy"
  • "Putin, zrób porządek z Brukselą i Ukrainą, i naszymi rządzącymi"

Zdjęcia z dzisiejszego protestu w powiecie wodzisławskim możecie zobaczyć w galerii powyżej.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Materiał oryginalny: https://www.tuwodzislaw.pl/wiadomosci,protestuja-rolnicy-w-gorzyczkach-ponad-130-traktorow-wyjechalo-na-droge-zdjecia,wia5-3266-28974.html?fbclid=IwAR3p97wvqdid2kVeNpXSMMvNpkYjbZ1rkuUzSmzfi_d1TxB2UOe0FV05kAM

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Sonda

Czy czujesz się szczęśliwy mieszkając w woj. śląskim?






Oddanych głosów: 691