To może brzmieć niewiarygodnie, ale podczas, gdy Polacy narzekają na horrendalny wzrost cen i z niecierpliwością czekają na spadek najwyższej od lat inflacji, okazuje się, że... inni mają gorzej. A konkretnie nasi południowi sąsiedzi, którzy borykają się z tym samym problemem – i wygląda na to, że na wyższą skalę. Coraz więcej Czechów na zakupy przyjeżdża do Polski, a część z nich wręcz zaopatruje się w naszych sklepach online, z dostawą do domu. Najciekawsze wypowiedzi w tej sprawie, z forum swoich czytelników, zebrał czeski portal Seznam Zprávy.
Wyjazdy po tańszy towar, import przez pośredników – w kontekście sąsiedztwa Polski i Czech wydawało się długo, że kierunek jest oczywisty. Tymczasem w dobie szalejącej inflacji i zaciskania pasa, okazuje się, że obecnie to Czesi regularnie odwiedzają polskie markety, a nie odwrotnie.
Co więcej, nie dość, że naszych południowych zachwycają ceny, Czesi przecierają oczy ze zdumienia również na widok różnorodności i jakości polskich produktów.
Sytuację na swoich łamach poruszył portal Seznam Zprávy, który spośród wypowiedzi swoich czytelników wybrał najciekawsze. Poniżej przytaczamy niektóre z nich.
Robimy zakupy w Polsce od 13 lat, odkąd nasze produkty zaczęły podrabiać międzynarodowe korporacje. Jest jeszcze drugi powód: masowa produkcja dużych czeskich firm, które wypluwają na rynek niejadalną żywność – pisze Pavel Chamrád – Tymczasem Polska zachowała narodową żywność od małych dostawców, dostępną nawet w sieciówkach.
Powyższą opinię popiera Jan Buba.
Jakość i asortyment polskiego jedzenia to zupełnie inna skala, podobnie jak cena. Gdzieś w okolicach Bożego Narodzenia zdenerwowaliśmy się cenami i składem żywności w czeskich sklepach i pojechaliśmy na wycieczkę badawczą do Polski. Długo myśleliśmy, że nie warto. Staliśmy tam z otwartymi ustami i od tamtej pory nie zrobiliśmy dużego zakupu w czeskim supermarkecie. Kiedy chcę się zdenerwować, robię to, co wczoraj: kiedy zapłaciliśmy tysiąc za na wpół zakryte dno wózka. Jak chcę dobrze kupić, to jeżdżę do najbliższej Polski, gdzie mam kupę kasy za 2600, nie mówiąc już o składzie tych potraw i ich smaku, którego nie da się porównać z czeskimi zamiennikami.
Oprócz cen, Czesi doceniają różnorodność i jakość nadwiślańskich produktów. Potwierdza to Mirek Bašus.
Właśnie wróciłem z Polski. W Krakowie byłam w lokalnym Kauflandzie. To, co tam zobaczyłem, zaparło mi dech w piersiach. Ogromna ilość owoców i warzyw, kilka razy więcej niż zwykle w naszym kraju, mnóstwo straganów i małych sklepików, wspaniały wybór różnych wypieków i przede wszystkim taniej.
Zdania są jednak podzielone. Zachwytu nad cenami w polskich sklepach nie podziela Martin Rychta.
Naprawdę śmieszy mnie to uwielbienie dla zakupów w Polsce. W Polsce jestem częściej niż często (nie na zakupy, po prostu tam przebywam). Chodzę na regularne zakupy, jeśli nie szukasz rabatów, różnica w cenie jest znikoma. Coś tańszego, coś droższego, nie można tego nawet zrekompensować benzyną, która w Polsce jest już droższa niż u nas. Trzy razy mi się nie udało i porównałem ten sam zakup (bez gonienia za rabatami) w Polsce z zakupem tutaj. Zero, zero różnicy.
Cóż, tam mają zerowy VAT, dotowane rolnictwo itp. Ale dlaczego międzynarodowe produkty, takie jak czekoladki Milka czy Kinder Bueno, kosztują w rumuńskich sklepach o połowę mniej niż u nas (Milka 5 Leu = 24 CZK, w Czechach 43 CZK, Kinder Bueno 2, 70 Leu = 13 CZK, w Czechach 24 CZK, w obu przypadkach cena bez promocji), tego nie rozumiem – pisze Lukáš Smahel.
Regularne wizyty Czechów w polskich supermarketów to jedno, ale część z nich znalazła wygodniejszy sposób na tańsze zakupy. Okazuje się, że nasi sąsiedzi coraz częściej robią zakupy online w Polsce i zamawiają towary z dostawą do domu. Klientom opłaca się zwłaszcza przy dużych zakupach.
Zaobserwować można również inne zjawisko.
Na obrzeżach polskiego miasta Zabrze znajduje się duży hipermarket. Jest to około 60 kilometrów od Ostrawy autostradą. W dni powszednie po południu parkują tam setki samochodów. Rzadko spotkasz czeską rejestrację. Niemniej jednak tania żywność i inne towary coraz częściej trafiają do czeskich gospodarstw domowych za pośrednictwem zakupów internetowych i kurierów – czytamy w czeskim portalu.
Autorzy artykułu zwracają uwagę na to, że przedsiębiorcy wykorzystują fakt, iż większość polskich sklepów nie wysyła towarów za granicę. I dlatego sami oferują usługę.
Nawet, jeśli kurs złotego nie będzie tak korzystny jak rok temu, ludzie zapłacą od 30 do 40 proc. mniej – zaznacza w rozmowie z redakcją Martin Gavenda z Ostrawy, który w Zabrzu regularnie zapełnia koszyki zakupowe.
I to nie tylko dla siebie. Sieć spożywcza ma tam sklep internetowy. Chociaż Gavenda sprowadza przede wszystkim zakupy do konsumpcji rodzinnej, oferuje również usługę innym zainteresowanym osobom za pośrednictwem strony internetowej. Za opłatą rzędu setek koron strona internetowa oferuje zainteresowanym stronom dostawę żywności do domu.
Zakupy najczęściej zamawiają osoby w wieku od 30 do 50 lat.
Część osób w wieku emerytalnym uznaje, że zamiast płacić 350 koron za transport, woleliby sami pojechać do sklepu pociągiem. Ale już nie myślą, że takiej ilości towarów nie kupią i nie będą nosić w torbie – zwraca uwagę Martin Gavenda.
Jego firma oficjalnie nie współpracuje z polskim sklepem. Na Facebooku oferuje dodatkowo możliwość bezpośredniego dowiezienia zainteresowanych do sklepu. Gavenda przyznaje jednak, że zainteresowanie tą usługą jest minimalne.
Podczas, gdy przedsiębiorca z Ostrawy traktuje import zakupów jako okazjonalny dodatkowy dochód, Patrik Knap z Hrádka nad Nysą na tym zbudował swój biznes.
Mamy ponad tysiąc zamówień miesięcznie. Działamy już szósty rok. Większe zainteresowanie zaczęło się w czasie covidu. Ludzie zostali zmuszeni do częstszego korzystania z Internetu i odkryli, że za granicą jest taniej – mówi.
Firma Patrika Knapa ma swój magazyn w Polsce. Zainteresowani mogą wybrać towar w dowolnym polskim sklepie internetowym, a kurierzy dostarczą go na adres dostawy.
Patrik Knap sprowadza z Polski dla swoich rodaków nie tylko artykuły spożywcze, ale również odzież czy części samochodowe. Część towarów klienci odbierają od niego osobiście.
Aktualnie w magazynie mam np. dwumetrową zjeżdżalnię dla dzieci – mówi czeski przedsiębiorca.
Ale nie tylko firmy importują nadwiślańskie produkty za południową granicę. W sieci znaleźć można mnóstwo ogłoszeń od prywatnych osób, przeważnie w mediach społecznościowych. Na przykład pani Ewa z Jičína regularnie przywozi artykuły z polskich drogerii. Na Facebooku opublikowała zaktualizowany cennik. Oferuje m.in. pieluchy, szampony czy proszki do prania. Zakupiony towar rozsyła na teren całego kraju, za pośrednictwem firmy kurierskiej.
Mimo wygody, większość kupujących woli jednak na zakupy transgraniczne wybrać się osobiście.
Prawdopodobnie nie skorzystałbym z usługi transportowej. Nadal uważam, że taniej jest jechać do sklepu samochodem. W końcu to tylko kawałek za granicą – mówi pani Marcela, która regularnie dojeżdża z rodziną do polskiej sieci spożywczej Biedronka.
Mimo że złotówka kosztuje obecnie około 5,50 koron, jej zdaniem zakupy u sąsiadów wciąż się opłacają.
W każdym razie ceny soków, musli, pieluch, słodyczy są korzystne – wylicza. – Mięso wędliny czy sery topione i tak wychodzą taniej.
Patrik Knap nie jest zaskoczony, że czescy konsumenci masowo kupują za granicą, nieważne, czy osobiście, czy online.
Ceny w Polsce i Czechach są różne, ale u nas ludzie często nie są w stanie zapłacić za wszystko. Zwłaszcza za jedzenie – podsumowuje.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu slaskibiznes.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Od 1 listopada więcej dróg płatnych w Polsce. Na liście m.in. odcinek autostrady A1 i drogi S1
716Związkowcy: Polska miałaby drugi najtańszy prąd w Europie, ale planeta "płonie". PIGSW komentuje
686Składka zdrowotna - "cierń w sercu" dla rządu, gwóźdź do trumny MŚP. Przedsiębiorcy apelują do premiera
627Dostępność aptek pod lupą. Jak śląskie wypada na tle innych województw?
417Zespół specjalistów zbada zjawisko wstrząsów w kopalniach PGG. Głównie na Ruchu Rydułtowy i Wesoła
368Strajk włoski w policji 2024. "Solidarność": Realizuje się scenariusz katastrofy kadrowej
+18 / -2Składka zdrowotna - "cierń w sercu" dla rządu, gwóźdź do trumny MŚP. Przedsiębiorcy apelują do premiera
+3 / -0Ile pieniędzy popłynie do miast w Śląskiem "kroplówką" dla samorządu? Znamy kwoty
+2 / -0PGG: "To nie spadek, a tąpnięcie popytu!". Jaka będzie przyszłość polskiego węgla w dobie transformacji?
+2 / -0Budosprzęt – sprzedaż i wynajem sprzętu budowlanego dla Twojej firmy
+2 / -0Ponad 59,6 mln zł świadczenia wspierającego wypłacił ZUS w woj. śląskim
0Wigilia Bożego Narodzenia wolna od pracy: jesteście za czy przeciw?
0"Nikt nie straci pracy". PGG przedstawiła plan dla KWK Ruda
0Przedsiębiorcy wolą bankrutować jak… konsumenci
0Sprzedaż elektryków w Polsce w ogonie Europy. Eksperci widzą "duży potencjał"
0